Hej
miski!
Nadchodzi
7 rozdział, a w nim poznamy brata Angeli (ci, co czytali książki
PJ, pewnie wiedzą o kogo chodzi) ;) Tak naprawdę, to napisałam
strasznie długi rozdział (wena o północy, zawsze spoko xD) , ale
podzieliłam go na dwie części. W następnej części będzie się
więcej działo :)
Zapraszam
do czytania i komentowania :D!
------------------------------------------------------------------
-
Chyba jednak przesadziłaś.- wskazał na przedziurawiony na wylot
materac łóżka piętrowego należącego do Hansa.
-
A w dupie! Zasłużył sobie!- podeszłam i wyciągnęłam broń,
pozostawiając pięknie poszarpane posłanie syna Hermesa.
-
Co ci zrobił?- spytał, ale w jego głosie nie było ani krzty
drwiny ani kropelki sarkazmu czy ironii. No popatrzcie, a jednak jest
to możliwe...
No
tak, on przecież niczego nie widział.
-
Widzisz te rzeczy porozrzucane na ziemi? Ten dupek grzebał w torbie
mojej mamy i moim plecaku. Inni odciągali mnie od niego, nie miałam
dosyć siły. Było ich zbyt wielu, najgorsze było to, kiedy Lucy
się dostało. Kolejna osoba...- urwałam. Nie mógł mi przejść
przez gardło fakt, że kolejna osoba miała przeze mnie kłopoty.
-
A nawet...- podniosłam zdjęcie, na którym jestem ja z matką,
kiedy byłam młodsza- podarł jedyne zdjęcie, na którym byłyśmy
obie. Innego przy sobie nie miała.
Wtem
drzwi do domku otworzyły się. W nich stał Chejron. Patrzył na
symbol nade mną, który jeszcze nie zdążył się rozpłynąć.
-
Czyli jednak...
-
No nie, znowu?! Powiecie coś bardziej pozytywnego tego dnia?-
oparłam dłonie na biodrach i popatrzyłam się na dwójkę gości.
Centaur nadal skanował wzrokiem raz znak, to kolejny raz mnie. Robin
zaczął rozglądać się po pokoju, podgwizdując jakąś
wnerwiającą melodyjkę. Ta, nic nowego.
-
Znaczy, że nie, rozumiem...- zakręciłam oczami ze znudzeniem.
-teoretycznie
to ma też zalety- zaczął syn Hekate - będziesz miała dużo
umiejętności, wyczuwam w tobie wielka moc, ale zastanawia mnie to,
że jesteś jedynym herosem tutaj z błogosławieństwem od...
Chejronie?
-
Od około stu lat.- podpowiedział.
-
Niech zgadnę: wiąże się z tym duże niebezpieczeństwo i czeka
mnie rychła śmierć, mam rację?- wymieniałam podenerwowana. W
rzeczywistości to wcale nie było zabawne. Trochę się bałam,
czego jeszcze o sobie nie wiem?
-
Z tą śmiercią to jeszcze nic nie wiadomo, ale nie wykluczone, że
teraz bogowie się o ciebie kłócą.- mówił ze spokojem Chejron.
-
Kłócą?- zmarszczyłam brwi.- Dlaczego mieliby się kłócić o
mnie?
-
Ponieważ tak jakby „należysz” do obu bogów, jeden jest twoim
właściwym ojcem, a drugi może być... ojcem chrzestnym. Będą
ubiegać o twoją uwagę, na dodatek Apollo i Hades to dwa przeciwne
charaktery. Często się ze sobą spierali i z tego wynikały różne
nieprzyjemności.
-
Świetnie się zapowiada...- westchnęłam z niezadowoleniem.
Chejron
się skrzywił.
-
Angeliko możesz mi wytłumaczyć co się stało z łóżkiem Hansa?
Ups...
no tak... zapomniałam go czymś przykryć. Wspomnienia z
podstawówki, tyle że tak rozszarpane były nerwy nauczycieli,
którzy mieli przyjemność mnie uczyć.
-
A... to...- popatrzyłam na Robina. Jego wyraz twarzy wyraźnie mówił
„Ej, dajcie mi popcorn!”, więc zwątpiłam w jego wsparcie.-
Może wróćmy do tematu, a więc- ciągnęłam, starając się nie
patrzeć na eleganckie łóżko mojego wroga.- Skoro jestem dzieckiem
Hadesa, to oznacza, że pójdę lulu do domku pana Podziemi? Czy będę
miała rodzeństwo?
Chejron
i brunet popatrzyli po sobie, ich miny nie były wyrazem zadowolenia.
-
Nie, prawda? Ale to nie szkodzi, nawet lepiej, mogę trochę pobyć
sama. Wiecie, będąc cały czas tutaj, nieco zmęczył mnie ten
tłok.
-
Będziesz miała jednego brata krwi Greckiej i siostrę krwi
Rzymskiej.
-
A czyli jednak? Co to znaczy Grecka i Rzymska krew i czemu się tak
zamyśleliście jak o to zapytałam?
-
Oznacza to, że ktoś jest dzieckiem greckiego boga, a ktoś
rzymskiego. Twój brat, Nico, jest synem Hadesa, a siostra, Hazel,
jest córką Plutona.
Musiałam
ułożyć wszystkie informacje w całość, jak maszynę składającą
się z setki małych trybików. Zrozumiałam... tak mniej więcej.
-A
właśnie...- zaczęłam niepewnie- co z innymi? Czy oni wrócą tu
na noc?
-
Dzisiaj zasną wszyscy w pracowni artystycznej.
-
A co z łóżkami? Będzie im tam dobrze?
-
Spokojnie Angeliko, to tylko jedna noc.
-
Czyli, oni aż tak się przestraszyli że...
-
Nie martw się o to dobrze?- uśmiechnął się do mnie Chejron.- Ja
już muszę iść zająć się resztą, możesz przenieść się do
domku numer 13. Spakuj swoje rzeczy.
Oboje
wyszli z domku. A więc to tak się sprawy mają. Prawdopodobnie nie
powinnam w ogóle się urodzić, a jednak tu jestem. Czemu martwię
się o innych? Wiele osób nie chciało mnie poznać, a co po
niektórzy (patrzcie: drań, któremu rozwaliłam łóżko...oczywiście
przez przypadek...) mnie nienawidzą, a ja nadal się przejmuję? W
sumie, to jest mój dom, wszyscy tutaj jesteśmy wielką rodziną,
nawet ci, których nie znoszę... może dlatego?
Pozbierałam
wszystkie rzeczy mojej mamy. Rany, ile ona tego ma?! Miała
opakowanie niebieskich gum Orbit, okulary do czytania, dwie książki
rozmiaru cegieł, portfel z dokumentami, szczotkę do zębów
(okeeej), miała nawet mój stary rysunek z czasów przedszkola (ale
wtedy ja musiałam „grzecznie” siedzieć w domu, bo w przedszkolu
były ze mną same problemy). Otworzyłam pudełko, ostatni prezent
od mamy. W nim była nowiusieńka MP3 w kolorze dorodnych truskawek z
czarnymi słuchawkami do zestawu. Bez chwili zastanowienia włożyłam
do uszu i puściłam pierwszą lepszą piosenkę. Mama dobrze mnie
znała, wiedziała jakie zespoły lubię najbardziej.
Wyszłam
z domku i o mało nie dostałam zawału. Poczułam czyiś dotyk na
moim ramieniu. Dookoła było ciemno, nikogo nie widziałam. Szybko
odskoczyłam i wyciągnęłam słuchawki z uszu.
-
Co tak speniałaś, jakbyś widziała ducha.- odezwał się chłopak
z domku Hekate.
-
Co ty tu robisz?! Miałeś iść pomagać Chejronowi.
-
No a popatrz, jednak tu jestem. Powiedział, że lepiej, jak na
ciebie poczekam.
-Miło
z jego strony, ale nie potrzebna mi niani. Możesz iść... Riri.-
dodałam akcent na ostatni wyraz i uśmiechnęłam się do niego
zadziornie.
-
Kurna, mówiłem, żebyś tak nie mówiła!- zrobił się cały
czerwony.
-
Przecież wiesz, jak mnie to bawi.- szturchnęłam go łokciem, a ten
się nieco rozluźnił.- A tak w ogóle, to czemu tego nie lubisz?
-
Co tam trzymasz?- wskazał na odtwarzacz, zmieniając temat. Dobra,
jak nie chce się przyznać, to nie.
-
A to...-uniosłam go trochę wyżej- To jest prezent urodzinowy od
mojej mamy.
-
Miałaś urodziny? Czemu nic nie mówiłaś?
No
właśnie?! Czemu oni jeszcze o niczym nie wiedzą?! Co ja właściwie
myślałam?! To moi przyjaciele, a teraz... może być za późno.
-
Nie wiem, zresztą, teraz to nie jest ważne, po pierwsze były 13
grudnia, a po drugie nie mam ich z kim świętować, teraz każdy się
mnie boi.- spochmurniałam.
-
Nie masz... a ja?
-
W sumie zastanawiałam się... dlaczego ty się mnie nie boisz?
Zatrzymaliśmy
się pod domkiem Hadesa. Niebo spochmurniało, gdyby na terenie obozu
nie była kontrolowana pogoda, pewnie sypałby śnieg. Był zimny
wiatr, ale ja tak czy owak nie noszę bluzy ani swetra.
-W
sumie mnie też to ciekawi, chociaż... kto bałby się takiego
kurdupla?
-
Te, Riri! Nie pozwalaj sobie!- Zmierzyłam go groźnym spojrzeniem i
machnęłam palcem ostrzegająco. Potem jednak zaczęłam się
uśmiechać.
-
Dobra, lecę, bo pewnie jestem tam potrzebny.- odwrócił się na
pięcie i powoli zmierzał w kierunku pracowni.
-
Robin!- krzyknęłam. Ej... co ja robię?
-
Hmm?- czarnowłosy się odwrócił.
Podbiegłam
do niego, stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek.
-
Dziękuję, jesteś dobrym przyjacielem.
Szybkim
marszem zmierzałam w stronę domku. Na szczęście było zbyt
ciemno, aby syn Hekate mógł zobaczyć moje rumieńce. Byłam mu
naprawdę wdzięczna za to wszystko, ale to nie zmienia faktu, że
nigdy niczego takiego nie robiłam. Miałam z chłopakami na pieńku,
więc to dla mnie nietypowe, że mogę polegać na jakimś
przedstawicielu płci przeciwnej. Przekroczyłam przez próg,
Wyjrzałam na chwile przez okno, on tam jeszcze sterczał, po czym
odwrócił się i zaczął odchodzić.
Dopiero
kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że nie jestem sama. Domek
pomalowano od środka na zielono jak iglasty las. Było dużo wolnego
miejsca, w środku stały cztery ciemnobrązowe łóżka, szafki
nocne wykonane z tego samego drewna i całkiem sporawa szafa. Na
ścianach były pochodnie, ale mimo to panował półmrok.
Pomieszczenie lepiej oświetlały małe lampki przy łóżkach. Przy
jednym stał mój brat. Miał włosy nieco podobne do Robina, ale
dłuższe, czarną koszulkę z czaszką i piżamowe spodnie w
kratkę... oczywiście też czarną.
-
O cześć, przepraszam, że tak bez zapowiedzi, jestem Angelika
Willows...- podeszłam do niego i podałam mu rękę.- Ej, czy nie
powinieneś wybiec stąd dobre pół godziny temu?
-
Nie, dzieci Hadesa nie boją się takiego rodzaju magii- podał dłoń-
Nico di Angelo. Widzę, że nie promieniujesz radością z racji
bycia dzieckiem władcy Podziemia.
-
Nie no, nie żeby coś...- przerzuciłam oczami- gdybym jeszcze była
tylko tym, okej, ale ze mną jest większy bajzel.
-
A słyszałem, jak wszyscy zaczynali uciekać, racja, pewnie nie jest
z tobą łatwo.
-
Żebyś wiedział.- walnęłam torby na łóżko obok i usiadłam na
nim- mam także błogosławieństwo Apolla, to znaczy mniej więcej
tyle, że będę miała przechlapane.
-Racja,
nietypowe, ale nie przejmuj się. Mi też nie było łatwo...- zaczął
po czym przerwał, dziwnie marszcząc czoło, jakby poczuł ból w
skroniach.
-
Ej, coś nie tak? - podniosłam się i przysiadłam się obok niego.
-
Nie nie, tylko muszę nadal się przyzwyczaić. Po prostu bardzo
przypominasz mi siostrę, na dodatek nigdy nie wyskakuję z rozmową
na swój temat.
-
Masz na myśli Hazel? Słyszałam, że ona jest córką Plutona.
-
Nie miałem na myśli Hazel... z wyglądu podobna jesteś do Bianci.-
nieco spochmurniał. Poczułam fale smutku, która zaczęła go
oblewać. Teraz się wyjaśniło dlaczego czuję czyjeś negatywne
emocje. Ma to pewnie związek z moim ojcem. Nie można tego nazwać
przyjemnym uczuciem, masz wtedy wrażenie, jakby coś cię gniotło
od środka, dreszcz przeszywa całe twoje ciało. Jest jeszcze wiele
uczuć, których nie można opisać słowami, ogólnie rzecz biorąc
to trochę nieprzyjemne.
-
Wyczuwam twój ból. Jestem osobą godną zaufania, możesz wszystko
opowiedzieć, co cię dręczy. Mogę ci w jakiś sposób pomóc. -
położyłam moją dłoń na jego dłoni. Miał lodowate palce,
trochę takie jak ja. Nie cofnął jej, ale się wzdrygnął. Nie
widziałam jego oczu, ponieważ były zakryte grzywką, ale
dostrzegłam połyskującą łzę spływającą po jego policzku.
-
Bajerujesz, pewnie po prostu...
-
Mówię poważnie, to pewnie dar od Hadesa czy coś w tym rodzaju. Do
niczego cie nie zmuszam, jedynie chce, żebyś wiedział, że nie
jesteś sam.- złapałam go mocniej, po czym puściłam. Wstałam i
podeszłam do mojego łóżka, zaczęłam prostować pościel.
-
Jestem wyczerpana, może jutro pomożesz mi w opanowaniu jakiś
umiejętności?- dodałam zachęcająco.
-W
porządku, spróbujemy opanować twoją aurę strachu i pokażę ci
parę moich sztuczek.- odparł już nieco mniej przygnębionym
głosem. Wsunął się pod koc.
- Dobranyks.
-
Dobranyks?- spytałam, miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
-
To u nas dobranoc, ale nie wszyscy tak mówią.
-
A już rozumiem (Nyks jest boginią nocy. Nikt w domku Hermesa tak
nie mówił, ciekawe czemu.) W takim razie dobranyks.- zgasiłam
lampkę i wpadłam w tak zwane objęcia Morfeusza.
Jeśli
miałabym możliwość wybrania mojego snu, kiedy jeszcze mieszkałam
w hotelu a tym, zdecydowanie wybrałabym pierwszą opcję. Nie
wiedziałam gdzie jestem, raczej to nie było jakieś konkretne
miejsce. Otaczała mnie ciemność (co z tą ciemnością jasny
gwint?!), słyszałam dziwaczne pomruki dochodzące z pustej
przestrzeni.
Wokół
mnie zapalił się krąg zielonego ognia. W oddali zapłonął
kolejny, w pośrodku też ktoś stał, Po ziemi wokół tajemniczej
postaci coś się wiło. Wąż? Cokolwiek to było owijało swoją
ofiarę.
-
P-proszę.- usłyszałam głos matki.
To
była mama. Serce mi zamarło, zaczęłam stawiać kroki do przodu,
ale poczułam ucisk na kostkach. Pnącza próbowały również mnie
dorwać. Udało mi się z nich wyrwać. Dobiegłam do ognia.
Chciałam przeskoczyć, jednak on się nieoczekiwanie powiększył.
Krzyknęłam z bólu. Udało się. Starałam się biec, ale im dłużej
biegłam, tym dalej był krąg. Przyspieszyłam. Byłam już blisko.
Kolejny raz przeskoczyłam przez szmaragdowe płomienie. Syknęłam i
upadłam niedaleko od mamy.
-
Mamo!- resztkami sił poczłapałam do niej.
-
Nie! Nie ją! Nie róbcie jej tego! Ona nie może wiedzieć!- łkała,
prawdopodobnie mnie nie widziała.
-
Tu jestem! Mamo! Proszę, odezwij się do mnie! Kto ci to robi?!-
stanęłam przed nią twarzą w twarz. Nic. Ona mnie nie widzi.
-
Angelika... moja mała Angelika.
Osunęła
się na czarną posadzkę. Wiła się, a pnącza dalej ją plątały.
Ciągnęłam za nie, ale to nic nie skutkowało.
-
Kocham ją! Nie róbcie jej tego!
Nagle
wsunęła się pod podłogę, niczym w ruchome piaski.
-
NIE!- Uderzałam pięściami w grunt pod nogami.
Poczułam
kolejny ucisk na nogach. Zaczęłam się szarpać. Było ich coraz
więcej. Ich dotyk parzył. Drżałam ze strachu, ale nie dawałam za
wygraną. Jednak nie mogłam nic więcej zrobić. Wiły się wokół
mnie coraz wyżej. Wypalały moją skórę. Dotarły do moich rąk,
nie miałam już szans. Nie stać mnie było nawet na wydobycie
dźwięku. Później zakneblowały mi usta, usłyszałam jakiś męski
głos, jakby znajomy.
-
W swoim czasie wszystko się wyjaśni, wiedziałaś przecież jak to
się skończy.
Nie
mówił do mnie. Odezwała się moja matka.
-
Błagam!
Rozglądałam
się, ale nikogo nie było. Poczułam szarpnięcie do dołu. Zostałam
pochłonięta w czarną przestrzeń. Wtedy się obudziłam.
-
Mamo!- podniosłam do pozycji siedzącej. Było jeszcze ciemno.
Widziałam palące się pochodnie, teraz miały ten sam kolor, co te
z mojego koszmaru. Popatrzyłam na ręce, nie miały śladów
poparzeń od ognia. Spojrzałam w bok, na łóżko, w którym spał
Nico. Potwornie się wiercił, mamrotał coś pod nosem.
-
N-nie... nie chcę!... Bianca!?
Wolno
podeszłam. Był cały oblany potem. Położyłam dłoń na jego
czole, rozpalone do czerwoności.
-
Nico...-Lekko go potrząsnęłam. Czekałam na reakcje. Nic.
-
Nico!
Co
za śpioch! A niby to ja jestem Śpiącą Królewną!
-
A... Angelika!
Wytrzeszczyłam
oczy. Czemu ja się mu śnie? Może chodzi o podobieństwo do
siostry? Brunet drżał i zaciskał powieki. Czułam, jak jego strach
sięgał zenitu.
-
Obudź się!!- znowu dotknęłam jego głowy. Robiła się coraz
cieplejsza. On się zaraz ugotuje, jak czegoś nie zrobię! Wyjęłam
moją MP3, wsadziłam moje słuchawki do jego uszu. Przewertowałam
listę piosenek.
-
Co powiesz na Fall Out Boy, cwaniaku?! Może teraz wstaniesz?
Wcisnęłam
play. Chłopak zaskoczony otworzył oczy. Chwilę posłuchał.
-
To Fall Out Boy?- spytał ciekawy. Wyrwałam mu słuchawki z uszu.
-
Chłopie! Jaki ty masz twardy sen!? Jesteś gorący jak czajnik! Nie
mogłam ciebie obudzić. Cały czas się wierciłeś i coś tam
szemrałeś.
-
Miałem koszmar, widzę, że ty chyba też.
Zgadł.
Pewnie się na tym zna.
-
Nie gadajmy teraz o mnie.- znowu przyłożyłam dłoń do skroni.-
Nadal ciepłe. Co ci się stało?
-
To tylko koszmar!- krzyknął. Zobaczyłam jego czarne oczy,
rzeczywiście moglibyśmy być rodzeństwem. Ma podobnie zadarty nos,
bladą skórę. Jest chudy jak patyczak. Co prawda jest wyższy, ale
to pewnie dlatego, że jest trochę starszy. Jedynie co nas różniło,
to kolor włosów. Ja mam brązowe, a on koloru węgla. Spojrzałam
jeszcze raz na niego, miał łzy w oczach. To nie mógł być tylko
koszmar.
-
Ej, no co jest? Przecież to tylko sen.-poklepałam go po plecach.
-
No właśnie nie! Często sny są prawdziwe! Są wyjątkowo
okrutne... zwłaszcza te, które wyśniły się dzieciom Hadesa.
Czemu
on musi mieć racje?! Nie wiedziałam co powiedzieć, nastąpiła
chwila ciszy.
-
A tobie co się śniło?- zapytał się półszeptem.
-
Mama...- zaczęłam, zacisnęłam palce w pięść.- zasłużyła na
Elizjum, tymczasem ona cierpi... znowu z mojego powodu!- krzyknęłam.
Udało mi się zatrzymać łzy, już coraz lepiej ta sztuka mi
wychodzi. Położyłam jeszcze raz rękę na czole Nica. Już nie
była taka ciepła.
-
Teraz spróbuj jeszcze raz zasnąć, zostało dużo czasu do rana.
-
Łatwo ci mówić. Nie wiem, czy dam radę.
-
Chociaż spróbuj.- wróciłam na swoje miejsce.- Dobranyks.
-
Dobranyks.
Położyłam
się, Nico kolejny raz miał racje, to było trudne zadanie.
Posłuchałam sobie trochę muzyki. Udało mi się przysnąć chociaż
na odrobinkę.
Rano
poszliśmy na śniadanie. Teraz mogę siadać z synem Hadesa. Byliśmy
jedynymi przy tym stoliku. Nie tylko przy stoliku, ale w całym
pawilonie! Nadal wszyscy się mnie boją. Złożyliśmy ofiarę
naszemu ojcu. Pomodliłam się za mamę.
-Czyli
nadal jestem straszna...
-
Z czasem im przejdzie.- machnął ręką- Od dzisiaj nie będę
siedział sam.
-
To chyba dobrze, nie? A ja przynajmniej nie muszę patrzeć się na
chama Hansa.- uśmiechnęłam się, on go odwzajemnił. Naprawdę do
twarzy mu z uśmiechem.
-
Powinieneś się częściej uśmiechać.
-
Dzięki, ale ci, którzy są tutaj dłużej, to wiedzą, że zbyt
często tego nie robię.
-
To zacznij.- puściłam mu oczko.- Wczoraj mówiłeś mi coś o
mocach dzieci Hadesa.
-
Tak, jesteśmy bardzo potężni, ale to wiąże się też z
kłopotami.
-
Zdążyłam zauważyć...-westchnęłam. - A co ty potrafisz?
-
Umiem wezwać armie duchów, podróżować cieniem, władam po części
ziemią i umiem wyczuwać kto umiera.- powiedział, jakby to były
najnormalniejsze czynności na świecie.- Sądzę, że ty też to
umiesz, a nawet więcej.
-
To jednak dobrze wyczułam śmierć mamy. Wzywać duchy?
-
Tak, ale to jest strasznie wyczerpujące.
-
A czym jest ta „podróż cieniem?”- pokazałam cudzysłów
palcami.
Do
pawilonu przyszedł Robin, dosiadł się obok mnie do stolika.
-
Mogę?
-
Siadaj Robin.- odezwał się Nico.- podróż cieniem to coś w stylu
teleportacji, ale na dalszy dystans też męczy.
-
Żadnych podróży cieniami, Angela.- ostrzegł syn Hekate.
-
A niby dlaczego?- trochę się wzburzyłam. Nie lubię, jak ktoś mi
rozkazuje.
-
Nie musisz się o nią bać, na pierwszy rzut oka widać, że ona ma
wielka moc. Z resztą, ty na pewno to czujesz.
-
Ale mimo to...- nalegał.
Popatrzyłam
na niego z intrygą. Czemu on się tak martwi? Przecież wie, że ja
sobie nie dam w kasze dmuchać i byle co mnie nie przełamie. Na
dodatek sam mówił, że emanuje ze mnie spora dawka energii. Patrzył
się uparcie na swój talerz, który właśnie napełnił się
naleśnikami (talerze napełniają się, kiedy obozowicz pomyśli o
tym, na co miałby ochotę do zjedzenia, bajer nie? Ja właśnie
wcinałam płatki z mlekiem, mniam!), ale chyba stracił apetyt.
-
Nie martw się.- powiedziałam.
-
Jak mam się nie martwić? Nico, przecież wiesz, że jeśli ona
przesadzi, to skończy w szpitalu na parę dni!
Wytrzeszczyłam
na niego oczy. Rzeczywiście nieciekawie się zapowiadało.
-
Ale Angela jest silniejsza ode mnie. Nawet nie zawahałbym się
twierdzić, że od Percy'ego też.
-
Od tego Percy'ego?!- Wtrąciłam się.- On to dopiero był ekstra!
Słyszałam sporo na jego temat od Roxy.
-
Co to ma do rzeczy!- żachnął się Robin- Wracając do tematu...
-
Ale nadal nie uważam, że mogłabym być od niego lepsza. On podobno
każdego roku był na misji i z każdej wracał cały! Jak on to
robił?! I ja bym miała być lepsza?
-
To jest możliwe.- potwierdził Nico.
-
Nadal sądzę, że to kiepski pomysł.- upierał się. Był cały
czerwony.
-
Nie masz o co się martwić, będę ją w tym trenował. Przecież od
razu do Podziemia nie będę jej wysyłał.
-
Byłeś u tatusia w Podziemiu? No no...- powiedziałam z podziwem.
-
Tak, ale tobie tego jeszcze nie polecam.
-
I słusznie.- wtrącił Robin.
-
Coś się tak uwziął?- spytałam.
Nastąpiła
niezręczna cisza, przerwał ją Robin.
-
A róbcie jak chcecie!- machnął ręką i wstał ze stolika.
-
Ej a ty dokąd?!- złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam do
stołu.- Nigdzie się nie wybierasz!
-
Nikt mnie tutaj nie słucha!- klapnął na siedzeniu.
-
No już się tak nie denerwuj! Nie mam pięciu lat! I to ty nas nie
słuchasz! Nico mówi, że dam radę.
-
Teraz cały szpital jest opustoszały, Chejron stoi na głowie aby
wszystko doprowadzić do normy. Gdyby coś ci się stało, to nie
miałabyś nikogo, kto by się tobą zajął. Pomyślałaś o tym?
-
Przecież nie zaczynamy dzisiaj. Jak wszystko się poukłada, wtedy
możemy zacząć.
Czarnooki
przyglądał się naszej wymianie zdań w zaciekawieniu, jakby
oglądał niezłą komedię i wołał o duże nachos z colą. Zaczął
się do nas szczerzyć.
-
A ciebie co tak nagle rozbawiło?- spytał nadal trochę zdenerwowany
Robin.
-
Nie przerywajcie!- kiwnął ręką- Bawi mnie wasza rozmowa.
-
Wiesz, masz nietypowe poczucie humoru.- powiedział syn Hekate. Już
chyba sobie odpuścił.-Dobra, teraz muszę już naprawdę iść.
Musze pomóc Chejronowi.
-
Ok, nie przejmuj się mną. Postaram się już nie robić problemów.
-
Ty mi tu niczego nie obiecuj.- pokiwał palcem i wstał, ale tym
razem w głosie nie było już ani krzty złości.
Kiedy odszedł od
stołu odezwał się Nico.
-On
to tak od zawsze wszystko na poważnie bierze?
-
W tym rzecz, on NIGDY nie bierze niczego na poważnie!- zadarłam
głowę z zażenowaniem.
-
Bardziej się o ciebie martwi niż ja, a jestem twoim bratem.
-
Kto go tam rozumie! Uparty jak osioł, ale ja się nie dam!-
opuściłam głowę i zaczęłam szybciej wiosłować łyżkom w
zupie mlecznej. Na ogól nie jestem jakimś żarłokiem, ale kiedy
coś wyprowadza mnie z równowagi, to wtedy mogę zjeść konia z
kopytami. Usłyszałam zduszony śmiech syna boga śmierci.
-
A teraz z jakiego powodu się ryjesz?- spytałam, mając buzię
wypchaną płatkami.
-
A nic nic.- pokiwał głową i popatrzył w talerz, dopiero teraz
zauważyłam, że on niczego dzisiaj nie jadł. W jednym się z synem Hekate
zgadzam, Nico ma dziwne poczucie humoru.
-
Czemu niczego nie jesz?
-
A ty co taka opiekuńcza się robisz? Starszy od ciebie jestem!
-
A skąd to wiesz?
-
Oj uwierz, ja to wiem.
-
Jestem twoją siostrą, przyzwyczaj się.
-
Na Hadesa, jesteś tak samo uparta jak Robin.- podniósł ręce w
geście poddania.
Teraz
to ja zrobiłam się czerwona na twarzy. Ja uparta?! A w życiu...
-Eh,
nie gadaj, tylko zacznij jeść!
Wyczarował
francuski rogalik. Dobre i to.
------------------------------------------------------------------------------------
To
by było na tyle ;)
Cieszę
się, że dotrwaliście do końca, mam nadzieję że się spodobało.
A
teraz czas na zapowiedź niczym w brazylijskim serialu!
W
następnym rozdziale: Powrót kolejnego wroga Angeli. Czy zemsta
zostanie dokonana? Czy córka Hadesa odzyska swoich przyjaciół?
Dowiecie
się po przeczytaniu 8 rozdziału, który znajdziecie na blogu za
tydzień ;)
Teddy
To bedzie najdluzszy tydzien w moim zyciu xD
OdpowiedzUsuńHahah, nie wiem, czy mam podziękować czy przeprosić <3 C:
UsuńPo prostu pisz!!! :D
Usuńjakbys byla zainteresowana to zapraszam tez do mnie
izuunka.blogspot.com
Wpisujcie posty w naszym blogbooku :)
OdpowiedzUsuńhttp://ddobinsta.com/
Super :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie również ;)
http://zaginionaa.blogspot.com/