niedziela, 14 czerwca 2015

Angelika i Obóz Herosów rozdział 7: "Poznaję mojego brata"

Hej miski!
Nadchodzi 7 rozdział, a w nim poznamy brata Angeli (ci, co czytali książki PJ, pewnie wiedzą o kogo chodzi) ;) Tak naprawdę, to napisałam strasznie długi rozdział (wena o północy, zawsze spoko xD) , ale podzieliłam go na dwie części. W następnej części będzie się więcej działo :)

Zapraszam do czytania i komentowania :D!
------------------------------------------------------------------
- Chyba jednak przesadziłaś.- wskazał na przedziurawiony na wylot materac łóżka piętrowego należącego do Hansa.
- A w dupie! Zasłużył sobie!- podeszłam i wyciągnęłam broń, pozostawiając pięknie poszarpane posłanie syna Hermesa.
- Co ci zrobił?- spytał, ale w jego głosie nie było ani krzty drwiny ani kropelki sarkazmu czy ironii. No popatrzcie, a jednak jest to możliwe...

No tak, on przecież niczego nie widział.
- Widzisz te rzeczy porozrzucane na ziemi? Ten dupek grzebał w torbie mojej mamy i moim plecaku. Inni odciągali mnie od niego, nie miałam dosyć siły. Było ich zbyt wielu, najgorsze było to, kiedy Lucy się dostało. Kolejna osoba...- urwałam. Nie mógł mi przejść przez gardło fakt, że kolejna osoba miała przeze mnie kłopoty.
- A nawet...- podniosłam zdjęcie, na którym jestem ja z matką, kiedy byłam młodsza- podarł jedyne zdjęcie, na którym byłyśmy obie. Innego przy sobie nie miała.

Wtem drzwi do domku otworzyły się. W nich stał Chejron. Patrzył na symbol nade mną, który jeszcze nie zdążył się rozpłynąć.
- Czyli jednak...
- No nie, znowu?! Powiecie coś bardziej pozytywnego tego dnia?- oparłam dłonie na biodrach i popatrzyłam się na dwójkę gości. Centaur nadal skanował wzrokiem raz znak, to kolejny raz mnie. Robin zaczął rozglądać się po pokoju, podgwizdując jakąś wnerwiającą melodyjkę. Ta, nic nowego.
- Znaczy, że nie, rozumiem...- zakręciłam oczami ze znudzeniem.
-teoretycznie to ma też zalety- zaczął syn Hekate - będziesz miała dużo umiejętności, wyczuwam w tobie wielka moc, ale zastanawia mnie to, że jesteś jedynym herosem tutaj z błogosławieństwem od... Chejronie?
- Od około stu lat.- podpowiedział.
- Niech zgadnę: wiąże się z tym duże niebezpieczeństwo i czeka mnie rychła śmierć, mam rację?- wymieniałam podenerwowana. W rzeczywistości to wcale nie było zabawne. Trochę się bałam, czego jeszcze o sobie nie wiem?
- Z tą śmiercią to jeszcze nic nie wiadomo, ale nie wykluczone, że teraz bogowie się o ciebie kłócą.- mówił ze spokojem Chejron.
- Kłócą?- zmarszczyłam brwi.- Dlaczego mieliby się kłócić o mnie?
- Ponieważ tak jakby „należysz” do obu bogów, jeden jest twoim właściwym ojcem, a drugi może być... ojcem chrzestnym. Będą ubiegać o twoją uwagę, na dodatek Apollo i Hades to dwa przeciwne charaktery. Często się ze sobą spierali i z tego wynikały różne nieprzyjemności.
- Świetnie się zapowiada...- westchnęłam z niezadowoleniem.
Chejron się skrzywił.
- Angeliko możesz mi wytłumaczyć co się stało z łóżkiem Hansa?

Ups... no tak... zapomniałam go czymś przykryć. Wspomnienia z podstawówki, tyle że tak rozszarpane były nerwy nauczycieli, którzy mieli przyjemność mnie uczyć.
- A... to...- popatrzyłam na Robina. Jego wyraz twarzy wyraźnie mówił „Ej, dajcie mi popcorn!”, więc zwątpiłam w jego wsparcie.- Może wróćmy do tematu, a więc- ciągnęłam, starając się nie patrzeć na eleganckie łóżko mojego wroga.- Skoro jestem dzieckiem Hadesa, to oznacza, że pójdę lulu do domku pana Podziemi? Czy będę miała rodzeństwo?
Chejron i brunet popatrzyli po sobie, ich miny nie były wyrazem zadowolenia.
- Nie, prawda? Ale to nie szkodzi, nawet lepiej, mogę trochę pobyć sama. Wiecie, będąc cały czas tutaj, nieco zmęczył mnie ten tłok.
- Będziesz miała jednego brata krwi Greckiej i siostrę krwi Rzymskiej.
- A czyli jednak? Co to znaczy Grecka i Rzymska krew i czemu się tak zamyśleliście jak o to zapytałam?
- Oznacza to, że ktoś jest dzieckiem greckiego boga, a ktoś rzymskiego. Twój brat, Nico, jest synem Hadesa, a siostra, Hazel, jest córką Plutona.
Musiałam ułożyć wszystkie informacje w całość, jak maszynę składającą się z setki małych trybików. Zrozumiałam... tak mniej więcej.
-A właśnie...- zaczęłam niepewnie- co z innymi? Czy oni wrócą tu na noc?
- Dzisiaj zasną wszyscy w pracowni artystycznej.
- A co z łóżkami? Będzie im tam dobrze?
- Spokojnie Angeliko, to tylko jedna noc.
- Czyli, oni aż tak się przestraszyli że...
- Nie martw się o to dobrze?- uśmiechnął się do mnie Chejron.- Ja już muszę iść zająć się resztą, możesz przenieść się do domku numer 13. Spakuj swoje rzeczy.

Oboje wyszli z domku. A więc to tak się sprawy mają. Prawdopodobnie nie powinnam w ogóle się urodzić, a jednak tu jestem. Czemu martwię się o innych? Wiele osób nie chciało mnie poznać, a co po niektórzy (patrzcie: drań, któremu rozwaliłam łóżko...oczywiście przez przypadek...) mnie nienawidzą, a ja nadal się przejmuję? W sumie, to jest mój dom, wszyscy tutaj jesteśmy wielką rodziną, nawet ci, których nie znoszę... może dlatego?

Pozbierałam wszystkie rzeczy mojej mamy. Rany, ile ona tego ma?! Miała opakowanie niebieskich gum Orbit, okulary do czytania, dwie książki rozmiaru cegieł, portfel z dokumentami, szczotkę do zębów (okeeej), miała nawet mój stary rysunek z czasów przedszkola (ale wtedy ja musiałam „grzecznie” siedzieć w domu, bo w przedszkolu były ze mną same problemy). Otworzyłam pudełko, ostatni prezent od mamy. W nim była nowiusieńka MP3 w kolorze dorodnych truskawek z czarnymi słuchawkami do zestawu. Bez chwili zastanowienia włożyłam do uszu i puściłam pierwszą lepszą piosenkę. Mama dobrze mnie znała, wiedziała jakie zespoły lubię najbardziej.

Wyszłam z domku i o mało nie dostałam zawału. Poczułam czyiś dotyk na moim ramieniu. Dookoła było ciemno, nikogo nie widziałam. Szybko odskoczyłam i wyciągnęłam słuchawki z uszu.
- Co tak speniałaś, jakbyś widziała ducha.- odezwał się chłopak z domku Hekate.
- Co ty tu robisz?! Miałeś iść pomagać Chejronowi.
- No a popatrz, jednak tu jestem. Powiedział, że lepiej, jak na ciebie poczekam.
-Miło z jego strony, ale nie potrzebna mi niani. Możesz iść... Riri.- dodałam akcent na ostatni wyraz i uśmiechnęłam się do niego zadziornie.
- Kurna, mówiłem, żebyś tak nie mówiła!- zrobił się cały czerwony.
- Przecież wiesz, jak mnie to bawi.- szturchnęłam go łokciem, a ten się nieco rozluźnił.- A tak w ogóle, to czemu tego nie lubisz?
- Co tam trzymasz?- wskazał na odtwarzacz, zmieniając temat. Dobra, jak nie chce się przyznać, to nie.
- A to...-uniosłam go trochę wyżej- To jest prezent urodzinowy od mojej mamy.
- Miałaś urodziny? Czemu nic nie mówiłaś?
No właśnie?! Czemu oni jeszcze o niczym nie wiedzą?! Co ja właściwie myślałam?! To moi przyjaciele, a teraz... może być za późno.
- Nie wiem, zresztą, teraz to nie jest ważne, po pierwsze były 13 grudnia, a po drugie nie mam ich z kim świętować, teraz każdy się mnie boi.- spochmurniałam.
- Nie masz... a ja?
- W sumie zastanawiałam się... dlaczego ty się mnie nie boisz?
Zatrzymaliśmy się pod domkiem Hadesa. Niebo spochmurniało, gdyby na terenie obozu nie była kontrolowana pogoda, pewnie sypałby śnieg. Był zimny wiatr, ale ja tak czy owak nie noszę bluzy ani swetra.
-W sumie mnie też to ciekawi, chociaż... kto bałby się takiego kurdupla?
- Te, Riri! Nie pozwalaj sobie!- Zmierzyłam go groźnym spojrzeniem i machnęłam palcem ostrzegająco. Potem jednak zaczęłam się uśmiechać.
- Dobra, lecę, bo pewnie jestem tam potrzebny.- odwrócił się na pięcie i powoli zmierzał w kierunku pracowni.
- Robin!- krzyknęłam. Ej... co ja robię?
- Hmm?- czarnowłosy się odwrócił.
Podbiegłam do niego, stanęłam na palcach i dałam mu buziaka w policzek.
- Dziękuję, jesteś dobrym przyjacielem.

Szybkim marszem zmierzałam w stronę domku. Na szczęście było zbyt ciemno, aby syn Hekate mógł zobaczyć moje rumieńce. Byłam mu naprawdę wdzięczna za to wszystko, ale to nie zmienia faktu, że nigdy niczego takiego nie robiłam. Miałam z chłopakami na pieńku, więc to dla mnie nietypowe, że mogę polegać na jakimś przedstawicielu płci przeciwnej. Przekroczyłam przez próg, Wyjrzałam na chwile przez okno, on tam jeszcze sterczał, po czym odwrócił się i zaczął odchodzić.

Dopiero kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że nie jestem sama. Domek pomalowano od środka na zielono jak iglasty las. Było dużo wolnego miejsca, w środku stały cztery ciemnobrązowe łóżka, szafki nocne wykonane z tego samego drewna i całkiem sporawa szafa. Na ścianach były pochodnie, ale mimo to panował półmrok. Pomieszczenie lepiej oświetlały małe lampki przy łóżkach. Przy jednym stał mój brat. Miał włosy nieco podobne do Robina, ale dłuższe, czarną koszulkę z czaszką i piżamowe spodnie w kratkę... oczywiście też czarną.
- O cześć, przepraszam, że tak bez zapowiedzi, jestem Angelika Willows...- podeszłam do niego i podałam mu rękę.- Ej, czy nie powinieneś wybiec stąd dobre pół godziny temu?
- Nie, dzieci Hadesa nie boją się takiego rodzaju magii- podał dłoń- Nico di Angelo. Widzę, że nie promieniujesz radością z racji bycia dzieckiem władcy Podziemia.
- Nie no, nie żeby coś...- przerzuciłam oczami- gdybym jeszcze była tylko tym, okej, ale ze mną jest większy bajzel.
- A słyszałem, jak wszyscy zaczynali uciekać, racja, pewnie nie jest z tobą łatwo.
- Żebyś wiedział.- walnęłam torby na łóżko obok i usiadłam na nim- mam także błogosławieństwo Apolla, to znaczy mniej więcej tyle, że będę miała przechlapane.
-Racja, nietypowe, ale nie przejmuj się. Mi też nie było łatwo...- zaczął po czym przerwał, dziwnie marszcząc czoło, jakby poczuł ból w skroniach.
- Ej, coś nie tak? - podniosłam się i przysiadłam się obok niego.
- Nie nie, tylko muszę nadal się przyzwyczaić. Po prostu bardzo przypominasz mi siostrę, na dodatek nigdy nie wyskakuję z rozmową na swój temat.
- Masz na myśli Hazel? Słyszałam, że ona jest córką Plutona.
- Nie miałem na myśli Hazel... z wyglądu podobna jesteś do Bianci.- nieco spochmurniał. Poczułam fale smutku, która zaczęła go oblewać. Teraz się wyjaśniło dlaczego czuję czyjeś negatywne emocje. Ma to pewnie związek z moim ojcem. Nie można tego nazwać przyjemnym uczuciem, masz wtedy wrażenie, jakby coś cię gniotło od środka, dreszcz przeszywa całe twoje ciało. Jest jeszcze wiele uczuć, których nie można opisać słowami, ogólnie rzecz biorąc to trochę nieprzyjemne.
- Wyczuwam twój ból. Jestem osobą godną zaufania, możesz wszystko opowiedzieć, co cię dręczy. Mogę ci w jakiś sposób pomóc. - położyłam moją dłoń na jego dłoni. Miał lodowate palce, trochę takie jak ja. Nie cofnął jej, ale się wzdrygnął. Nie widziałam jego oczu, ponieważ były zakryte grzywką, ale dostrzegłam połyskującą łzę spływającą po jego policzku.
- Bajerujesz, pewnie po prostu...
- Mówię poważnie, to pewnie dar od Hadesa czy coś w tym rodzaju. Do niczego cie nie zmuszam, jedynie chce, żebyś wiedział, że nie jesteś sam.- złapałam go mocniej, po czym puściłam. Wstałam i podeszłam do mojego łóżka, zaczęłam prostować pościel.
- Jestem wyczerpana, może jutro pomożesz mi w opanowaniu jakiś umiejętności?- dodałam zachęcająco.
-W porządku, spróbujemy opanować twoją aurę strachu i pokażę ci parę moich sztuczek.- odparł już nieco mniej przygnębionym głosem. Wsunął się pod koc.
- Dobranyks.
- Dobranyks?- spytałam, miałam wrażenie, że się przesłyszałam.
- To u nas dobranoc, ale nie wszyscy tak mówią.
- A już rozumiem (Nyks jest boginią nocy. Nikt w domku Hermesa tak nie mówił, ciekawe czemu.) W takim razie dobranyks.- zgasiłam lampkę i wpadłam w tak zwane objęcia Morfeusza.

Jeśli miałabym możliwość wybrania mojego snu, kiedy jeszcze mieszkałam w hotelu a tym, zdecydowanie wybrałabym pierwszą opcję. Nie wiedziałam gdzie jestem, raczej to nie było jakieś konkretne miejsce. Otaczała mnie ciemność (co z tą ciemnością jasny gwint?!), słyszałam dziwaczne pomruki dochodzące z pustej przestrzeni.
Wokół mnie zapalił się krąg zielonego ognia. W oddali zapłonął kolejny, w pośrodku też ktoś stał, Po ziemi wokół tajemniczej postaci coś się wiło. Wąż? Cokolwiek to było owijało swoją ofiarę.
- P-proszę.- usłyszałam głos matki.
To była mama. Serce mi zamarło, zaczęłam stawiać kroki do przodu, ale poczułam ucisk na kostkach. Pnącza próbowały również mnie dorwać. Udało mi się z nich wyrwać. Dobiegłam do ognia. Chciałam przeskoczyć, jednak on się nieoczekiwanie powiększył. Krzyknęłam z bólu. Udało się. Starałam się biec, ale im dłużej biegłam, tym dalej był krąg. Przyspieszyłam. Byłam już blisko. Kolejny raz przeskoczyłam przez szmaragdowe płomienie. Syknęłam i upadłam niedaleko od mamy.
- Mamo!- resztkami sił poczłapałam do niej.
- Nie! Nie ją! Nie róbcie jej tego! Ona nie może wiedzieć!- łkała, prawdopodobnie mnie nie widziała.
- Tu jestem! Mamo! Proszę, odezwij się do mnie! Kto ci to robi?!- stanęłam przed nią twarzą w twarz. Nic. Ona mnie nie widzi.
- Angelika... moja mała Angelika.
Osunęła się na czarną posadzkę. Wiła się, a pnącza dalej ją plątały. Ciągnęłam za nie, ale to nic nie skutkowało.
- Kocham ją! Nie róbcie jej tego!
Nagle wsunęła się pod podłogę, niczym w ruchome piaski.
- NIE!- Uderzałam pięściami w grunt pod nogami.

Poczułam kolejny ucisk na nogach. Zaczęłam się szarpać. Było ich coraz więcej. Ich dotyk parzył. Drżałam ze strachu, ale nie dawałam za wygraną. Jednak nie mogłam nic więcej zrobić. Wiły się wokół mnie coraz wyżej. Wypalały moją skórę. Dotarły do moich rąk, nie miałam już szans. Nie stać mnie było nawet na wydobycie dźwięku. Później zakneblowały mi usta, usłyszałam jakiś męski głos, jakby znajomy.
- W swoim czasie wszystko się wyjaśni, wiedziałaś przecież jak to się skończy.
Nie mówił do mnie. Odezwała się moja matka.
- Błagam!
Rozglądałam się, ale nikogo nie było. Poczułam szarpnięcie do dołu. Zostałam pochłonięta w czarną przestrzeń. Wtedy się obudziłam.

- Mamo!- podniosłam do pozycji siedzącej. Było jeszcze ciemno. Widziałam palące się pochodnie, teraz miały ten sam kolor, co te z mojego koszmaru. Popatrzyłam na ręce, nie miały śladów poparzeń od ognia. Spojrzałam w bok, na łóżko, w którym spał Nico. Potwornie się wiercił, mamrotał coś pod nosem.
- N-nie... nie chcę!... Bianca!?
Wolno podeszłam. Był cały oblany potem. Położyłam dłoń na jego czole, rozpalone do czerwoności.
- Nico...-Lekko go potrząsnęłam. Czekałam na reakcje. Nic.
- Nico!
Co za śpioch! A niby to ja jestem Śpiącą Królewną!
- A... Angelika!
Wytrzeszczyłam oczy. Czemu ja się mu śnie? Może chodzi o podobieństwo do siostry? Brunet drżał i zaciskał powieki. Czułam, jak jego strach sięgał zenitu.
- Obudź się!!- znowu dotknęłam jego głowy. Robiła się coraz cieplejsza. On się zaraz ugotuje, jak czegoś nie zrobię! Wyjęłam moją MP3, wsadziłam moje słuchawki do jego uszu. Przewertowałam listę piosenek.
- Co powiesz na Fall Out Boy, cwaniaku?! Może teraz wstaniesz?
Wcisnęłam play. Chłopak zaskoczony otworzył oczy. Chwilę posłuchał.
- To Fall Out Boy?- spytał ciekawy. Wyrwałam mu słuchawki z uszu.
- Chłopie! Jaki ty masz twardy sen!? Jesteś gorący jak czajnik! Nie mogłam ciebie obudzić. Cały czas się wierciłeś i coś tam szemrałeś.
- Miałem koszmar, widzę, że ty chyba też.
Zgadł. Pewnie się na tym zna.
- Nie gadajmy teraz o mnie.- znowu przyłożyłam dłoń do skroni.- Nadal ciepłe. Co ci się stało?
- To tylko koszmar!- krzyknął. Zobaczyłam jego czarne oczy, rzeczywiście moglibyśmy być rodzeństwem. Ma podobnie zadarty nos, bladą skórę. Jest chudy jak patyczak. Co prawda jest wyższy, ale to pewnie dlatego, że jest trochę starszy. Jedynie co nas różniło, to kolor włosów. Ja mam brązowe, a on koloru węgla. Spojrzałam jeszcze raz na niego, miał łzy w oczach. To nie mógł być tylko koszmar.
- Ej, no co jest? Przecież to tylko sen.-poklepałam go po plecach.
- No właśnie nie! Często sny są prawdziwe! Są wyjątkowo okrutne... zwłaszcza te, które wyśniły się dzieciom Hadesa.
Czemu on musi mieć racje?! Nie wiedziałam co powiedzieć, nastąpiła chwila ciszy.
- A tobie co się śniło?- zapytał się półszeptem.
- Mama...- zaczęłam, zacisnęłam palce w pięść.- zasłużyła na Elizjum, tymczasem ona cierpi... znowu z mojego powodu!- krzyknęłam. Udało mi się zatrzymać łzy, już coraz lepiej ta sztuka mi wychodzi. Położyłam jeszcze raz rękę na czole Nica. Już nie była taka ciepła.
- Teraz spróbuj jeszcze raz zasnąć, zostało dużo czasu do rana.
- Łatwo ci mówić. Nie wiem, czy dam radę.
- Chociaż spróbuj.- wróciłam na swoje miejsce.- Dobranyks.
- Dobranyks.
Położyłam się, Nico kolejny raz miał racje, to było trudne zadanie. Posłuchałam sobie trochę muzyki. Udało mi się przysnąć chociaż na odrobinkę.

Rano poszliśmy na śniadanie. Teraz mogę siadać z synem Hadesa. Byliśmy jedynymi przy tym stoliku. Nie tylko przy stoliku, ale w całym pawilonie! Nadal wszyscy się mnie boją. Złożyliśmy ofiarę naszemu ojcu. Pomodliłam się za mamę.
-Czyli nadal jestem straszna...
- Z czasem im przejdzie.- machnął ręką- Od dzisiaj nie będę siedział sam.
- To chyba dobrze, nie? A ja przynajmniej nie muszę patrzeć się na chama Hansa.- uśmiechnęłam się, on go odwzajemnił. Naprawdę do twarzy mu z uśmiechem.
- Powinieneś się częściej uśmiechać.
- Dzięki, ale ci, którzy są tutaj dłużej, to wiedzą, że zbyt często tego nie robię.
- To zacznij.- puściłam mu oczko.- Wczoraj mówiłeś mi coś o mocach dzieci Hadesa.
- Tak, jesteśmy bardzo potężni, ale to wiąże się też z kłopotami.
- Zdążyłam zauważyć...-westchnęłam. - A co ty potrafisz?
- Umiem wezwać armie duchów, podróżować cieniem, władam po części ziemią i umiem wyczuwać kto umiera.- powiedział, jakby to były najnormalniejsze czynności na świecie.- Sądzę, że ty też to umiesz, a nawet więcej.
- To jednak dobrze wyczułam śmierć mamy. Wzywać duchy?
- Tak, ale to jest strasznie wyczerpujące.
- A czym jest ta „podróż cieniem?”- pokazałam cudzysłów palcami.

Do pawilonu przyszedł Robin, dosiadł się obok mnie do stolika.
- Mogę?
- Siadaj Robin.- odezwał się Nico.- podróż cieniem to coś w stylu teleportacji, ale na dalszy dystans też męczy.
- Żadnych podróży cieniami, Angela.- ostrzegł syn Hekate.
- A niby dlaczego?- trochę się wzburzyłam. Nie lubię, jak ktoś mi rozkazuje.
- Nie musisz się o nią bać, na pierwszy rzut oka widać, że ona ma wielka moc. Z resztą, ty na pewno to czujesz.
- Ale mimo to...- nalegał.
Popatrzyłam na niego z intrygą. Czemu on się tak martwi? Przecież wie, że ja sobie nie dam w kasze dmuchać i byle co mnie nie przełamie. Na dodatek sam mówił, że emanuje ze mnie spora dawka energii. Patrzył się uparcie na swój talerz, który właśnie napełnił się naleśnikami (talerze napełniają się, kiedy obozowicz pomyśli o tym, na co miałby ochotę do zjedzenia, bajer nie? Ja właśnie wcinałam płatki z mlekiem, mniam!), ale chyba stracił apetyt.
- Nie martw się.- powiedziałam.
- Jak mam się nie martwić? Nico, przecież wiesz, że jeśli ona przesadzi, to skończy w szpitalu na parę dni!
Wytrzeszczyłam na niego oczy. Rzeczywiście nieciekawie się zapowiadało.
- Ale Angela jest silniejsza ode mnie. Nawet nie zawahałbym się twierdzić, że od Percy'ego też.
- Od tego Percy'ego?!- Wtrąciłam się.- On to dopiero był ekstra! Słyszałam sporo na jego temat od Roxy.
- Co to ma do rzeczy!- żachnął się Robin- Wracając do tematu...
- Ale nadal nie uważam, że mogłabym być od niego lepsza. On podobno każdego roku był na misji i z każdej wracał cały! Jak on to robił?! I ja bym miała być lepsza?
- To jest możliwe.- potwierdził Nico.
- Nadal sądzę, że to kiepski pomysł.- upierał się. Był cały czerwony.
- Nie masz o co się martwić, będę ją w tym trenował. Przecież od razu do Podziemia nie będę jej wysyłał.
- Byłeś u tatusia w Podziemiu? No no...- powiedziałam z podziwem.
- Tak, ale tobie tego jeszcze nie polecam.
- I słusznie.- wtrącił Robin.
- Coś się tak uwziął?- spytałam.
Nastąpiła niezręczna cisza, przerwał ją Robin.
- A róbcie jak chcecie!- machnął ręką i wstał ze stolika.
- Ej a ty dokąd?!- złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam do stołu.- Nigdzie się nie wybierasz!
- Nikt mnie tutaj nie słucha!- klapnął na siedzeniu.
- No już się tak nie denerwuj! Nie mam pięciu lat! I to ty nas nie słuchasz! Nico mówi, że dam radę.
- Teraz cały szpital jest opustoszały, Chejron stoi na głowie aby wszystko doprowadzić do normy. Gdyby coś ci się stało, to nie miałabyś nikogo, kto by się tobą zajął. Pomyślałaś o tym?
- Przecież nie zaczynamy dzisiaj. Jak wszystko się poukłada, wtedy możemy zacząć.
Czarnooki przyglądał się naszej wymianie zdań w zaciekawieniu, jakby oglądał niezłą komedię i wołał o duże nachos z colą. Zaczął się do nas szczerzyć.
- A ciebie co tak nagle rozbawiło?- spytał nadal trochę zdenerwowany Robin.
- Nie przerywajcie!- kiwnął ręką- Bawi mnie wasza rozmowa.
- Wiesz, masz nietypowe poczucie humoru.- powiedział syn Hekate. Już chyba sobie odpuścił.-Dobra, teraz muszę już naprawdę iść. Musze pomóc Chejronowi.
- Ok, nie przejmuj się mną. Postaram się już nie robić problemów.
- Ty mi tu niczego nie obiecuj.- pokiwał palcem i wstał, ale tym razem w głosie nie było już ani krzty złości. 

Kiedy odszedł od stołu odezwał się Nico.
-On to tak od zawsze wszystko na poważnie bierze?
- W tym rzecz, on NIGDY nie bierze niczego na poważnie!- zadarłam głowę z zażenowaniem.
- Bardziej się o ciebie martwi niż ja, a jestem twoim bratem.
- Kto go tam rozumie! Uparty jak osioł, ale ja się nie dam!- opuściłam głowę i zaczęłam szybciej wiosłować łyżkom w zupie mlecznej. Na ogól nie jestem jakimś żarłokiem, ale kiedy coś wyprowadza mnie z równowagi, to wtedy mogę zjeść konia z kopytami. Usłyszałam zduszony śmiech syna boga śmierci.
- A teraz z jakiego powodu się ryjesz?- spytałam, mając buzię wypchaną płatkami.
- A nic nic.- pokiwał głową i popatrzył w talerz, dopiero teraz zauważyłam, że on niczego dzisiaj nie jadł. W jednym się z synem Hekate zgadzam, Nico ma dziwne poczucie humoru.
- Czemu niczego nie jesz?
- A ty co taka opiekuńcza się robisz? Starszy od ciebie jestem!
- A skąd to wiesz?
- Oj uwierz, ja to wiem.
- Jestem twoją siostrą, przyzwyczaj się.
- Na Hadesa, jesteś tak samo uparta jak Robin.- podniósł ręce w geście poddania.
Teraz to ja zrobiłam się czerwona na twarzy. Ja uparta?! A w życiu...
-Eh, nie gadaj, tylko zacznij jeść!
Wyczarował francuski rogalik. Dobre i to.
------------------------------------------------------------------------------------
To by było na tyle ;)

Cieszę się, że dotrwaliście do końca, mam nadzieję że się spodobało.

A teraz czas na zapowiedź niczym w brazylijskim serialu!


W następnym rozdziale: Powrót kolejnego wroga Angeli. Czy zemsta zostanie dokonana? Czy córka Hadesa odzyska swoich przyjaciół?

Dowiecie się po przeczytaniu 8 rozdziału, który znajdziecie na blogu za tydzień ;)



Teddy

5 komentarzy:

  1. To bedzie najdluzszy tydzien w moim zyciu xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah, nie wiem, czy mam podziękować czy przeprosić <3 C:

      Usuń
    2. Po prostu pisz!!! :D

      jakbys byla zainteresowana to zapraszam tez do mnie
      izuunka.blogspot.com

      Usuń
  2. Wpisujcie posty w naszym blogbooku :)
    http://ddobinsta.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Super :D
    Zapraszam do siebie również ;)
    http://zaginionaa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń