poniedziałek, 7 września 2015

Angelika i Obóz Herosów rozdział 13 "Impreza z okazji Wielkich Dni Bogów #2"

 
Hej Miśki :*
A czemuż to Teddy opublikowała ten post w poniedziałek, ten nielubiany przez prawie wszystkich ludzi dzień tygodnia, a nie w sobotę czy niedzielę? To dlatego, że przez cały weekend latałam po Warszawie- spotkanie z koleżankami z obozu (pozdrowionka :*), Voice of Poland samo się nie obejrzy, sukienki na wesele.... rzecz jasna nie moje, a cioci! ( wtedy to na bank będzie poślizg ze wstawieniem kolejnego rozdziału albo nie będzie go w ogóle.)

Kolejna sprawa: Takie opóźnienia, braki, będą działy się coraz częściej :( Niestety, 3 klasa gimnazjum, egzaminy, nauka, sprawy w domu, mnoży się to wszystko i mnoży! Postaram się, aby jak najrzadziej się to działo, ale czasem po prostu inaczej się nie da :P

Zapraszam na rozdział 13!

 ----------------------------------------------------
ZAKOCHAŁAM SIĘ!!! Z tych oto wspaniałych głośników mogło polecieć wszystko, o czym się przyśniło! Nie mogłam tego nie wykorzystać. Moje ręce wirowały wokół pokręteł, miksując moje ulubione kawałki. W oczach miałam iskierki, aż mój kompan patrzył na mnie, jakbym urwała się z Marsa... czy tam z Wenus. Powstała symfonia dźwięków, przy której na parkiecie pojawił się ogień! Mówię o ogniu, który buchał z rąk Leona. Wszyscy na chwilę odskoczyli, ale potem zjawił się Percy i chlusnął na niego wodą. Ja z Justinem mieliśmy niezły ubaw, żałowałam, że nie było nachosów. Syn Afrodyty droczył się, że lepszy byłby popcorn, ale ja osobiście za nim nie przepadam.

Kiedy wszystko wróciło do normy (czyli, kiedy Leo jeszcze raz użył ognia, ale po to, aby wyparować kałuże), Justin wpadł na bardzo ciekawy pomysł.
- Ej, gdzieś tutaj powinien być mikrofon, nie?
Zaczęliśmy się za nim rozglądać.
- Jest!- chłopak wskazał na zielony przycisk na urządzeniu, obok którego było coś w rodzaju mikrofonu.- To chyba to.
- Co chcesz zrobić?
- Wprowadzę romantyczny nastrój.- wyszczerzył swoje perełki.- Znajdź jakąś odpowiednią piosenkę, wolną.
Uniosłam jedną brew. Ja i wolne piosenki... już to zdanie brzmi fatalnie.
- Ty chyba nie wiesz, o co mnie prosisz.
- No weź, puść cokolwiek, bo się na tym nie znam.-mówił błagalnym głosem.
- Jesteś dzieckiem Afrodyty! Jak możesz nie znać miłosnych piosenek?
Zrobił słodkie oczka, kurde, nigdy się na to nie łapię, ale tym razem nie miałam wyboru. Pomyślałam o Austinie i Sophie, o Simonie i Roxy, pomagałam im, więc teraz muszę dopiąć guziki do końca. Poza tym... no... dobra! Ten jego urok osobisty mnie rozbroił, co tu dużo mówić!
- Dobra.- westchnęła.- Ale nie licz na coś rewelacyjnego.

Znalazłam coś wolnego, po paru sekundach utworu Justin odezwał się, a jego głos było słychać na całej plaży.
- Panowie proszą panie i tańczymy.- powiedział nienaturalnie głębokim tonem, tak zachęcającym, że miałam ochotę z którymś chłopakiem potańczyć, po czym pogłośnił muzykę.
- No, no.- zaczęłam teatralnie klaskać.- Uwodzić, to ty umiesz. Czyżby czaromowa?
- Tak, rzadko jej używam, ale się sprawdza.
To potwierdziło moją rację. Robin się mylił, Justin nie wykorzystał swojej mocy, aby mnie zaprosić na imprezę. Uczucie, po usłyszeniu zaklętego tonu, było zupełnie inne, niż kiedy mnie zapraszał.

Plan się udał. Wszyscy wolno się kołysali w rytm muzyki. Nie rozumiem co w tym takiego fajnego, ale na zakochanych to działa, jak na koty koci miętka. No i dobrze, Roxy i Simon zupełnie oddali się atmosferze. Wtuleni w siebie, przestępowali z jednej nogi na drugą. Cieszyłam się, że w końcu się dogadali.
Austin i Sophie chyba też się dobrze bawili, jednak nie widziałam, żeby między nimi się coś zmieniło. Kurcze, myślałam, że coś z tego wypali, jednak im trzeba więcej czasu.
Wśród par widziałam też Robina i Kate. Córka Ateny była zapatrzona w niego, jak w obrazek. Mówię wam, Robin namieszał jej we łbie. No bo hej! Przez kogo znalazłam się na czubku sosny Thalii? Przez kogo myślałam, że moi przyjaciele mnie nienawidzą, a potem znalazłam się w jeziorze? Kto potrafi być takim dobrym przyjacielem, a za razem taką mendą?!
Riri.
Widziałam też przyjaciół Nico. Percy tańczył oczywiście z Annabeth, Leo z Calypsy, Frank z moją siostrą, a Jason z Piper. Byli szczęśliwi, to najważniejsze.

Po tej piosence znowu zaczęłam bawić się w DJ, ale przyszedł Austin i misiał wszystko schrzanić. A było tak fajnie...
- Nieźle wam idzie.- przyznał zadowolony.
- Nieźle? - zapytałam zaskoczona.- Jesteśmy najlepsi!- przybiłam piątkę z siedzącym obok synem bogini piękności.
- Dobra, dobra.- zaśmiał się.- Będzie jeszcze parę piosenek i zaczną się kolejne występy mojego rodzeństwa... Ej! Może ty coś zaśpiewasz? Każdy może wystą...
- Nie ma mowy!- szybko zaprzeczyłam.
- No, no, Angela, nie wiedziałem, że śpiewasz.- powiedział z podziwem Jusin.
Już miałam powiedzieć, że tak na prawdę nie jestem jakaś mega dobra, ale oczywiście wpieprzył się profesor Austin ze swoją racją. A jakżeby inaczej!
- I to jeszcze jak! Słyszałem, jest lepsza nawet od Melody. Pamiętasz, jak raz zaśpiewała na ognisku? Swoim głosem odpędziła ze wszystkich strach.
- Czekajcie!- syn Afrodyty wytrzeszczył oczy.- Już pamiętam!
Popatrzył na mnie z powagą, ale również z zadziwieniem i... wzruszeniem.
- Angela.- zaczął.- Tamtego dnia cały czas się czegoś bałem. Nie umiałem odkryć źródła tego przerażenia. W im większym gronie obozowiczów się znajdowałem, tym bardziej to było odczuwalne. Dopiero podczas ogniska usłyszałem jak śpiewasz, poczułem ulgę, jakbym znowu był bezpieczny. Emocje wylały się łzami. Jednak jak wróciłem do domku, wszyscy wrócili do domków i szybko usnęli, ja także. Każdy już zapomniał o twoim głosie. Oni muszą usłyszeć to jeszcze raz.

Czyli oni tak naprawdę bali się mnie, ale nie wiedzieli dlaczego, albo bali się, ale wiedzieli co ich tak przeraża. Na dodatek nikt nie pamiętał tamtej nocy, przy ognisku. Nikt, oprócz tych, których strach nie dotknął. Jak sobie teraz przypomniałam, synem Afrodyty, który wstał ze łzami w oczach i jako pierwszy zaczął klaskać, był właśnie Justin. Może mój głos odziedziczyłam dzięki błogosławieństwu bóstwa sztuki i muzyki? Po usłyszeniu tego, co chłopak miał do powiedzenia, zabrało mi mowę.
- Ale...
- Nie ma "ale"! Występujesz i tyle.- machnął ręką syn Apolla.
Chyba nie miałam nic do gadania, wolałam szybko zmienić temat.
- Jak tam Sophie, gdzie ona teraz jest?
- Poszła po coś do picia, powiedziała, że zaraz tu przyjdzie.- wskazał na stoliki.

Właśnie do nas zmierzała. Trzymała trzy kubki, podała je nam. Tak naprawdę w naczyniach nie było nic nalane. Jak ktoś chciał napić się czegoś innego, to wystarczyło o tym pomyśleć i samo się pojawiało. Działało to tak, jak przy każdym posiłku.
- Ale fajnie!- mówiła entuzjastycznie córka Demeter.- Jest mi tu prawie tak samo przyjemnie, jak na polach truskawek.

Jej uśmiech dużo dla mnie znaczył. Nie można było go nie odwzajemnić.

Staliśmy tak przy sprzęcie, dopóki nie przyszła siostra Austina, Melody. Jako jedyna z dzieci Apollo miała rude włosy, zauważyliśmy ją z daleka.
- Możecie wyłączyć muzykę, ja podam komunikat.- oznajmiła ciepłym i melodyjnym głosem. Pewnie jej ojciec wybierał imię, pasował do właścicielki.

Zrobiliśmy to, o co nas poprosiła. Melody przytrzymała guzik i zaczęła mówić.
- Dobrze, kochani. Czas na kolejne występy na żywo. Ochotników prosimy o wstawienie się tutaj.
Uchwyciłam znaczące spojrzenie złotowłosego, jednak szybko kiwnęłam głową.
Nagle moja twarz zbladła. Na skraju piaszczystej połaci stały jakieś dziewczyny. Rozmawiały zawzięcie z kimś o ryżych włosach. Kiedy gwałtownie się odwróciła w stronę zatoki, poznałam tą osobę od razu. To była Kate.

Rozejrzałam się po parach stojących i czekających na występ. Znalazłam Robina, który gawędził z... Kate.
Zerwałam się z miejsca. Sophie, Austin i Justin zaczęli mnie nawoływać. Dałam im znać ręką, że zaraz wrócę. Podeszłam do syna Hekate. Musiałam dowiedzieć się, o co tu chodzi.

Jeszcze raz spojrzałam na półboginię, która widocznie kłóciła się ze swoimi koleżankami na uboczu plaży. Wyglądała identycznie, jak rozmawiająca z czarnowłosym dziewczyna. Nie było żadnych różnic, jeśli chodziło o wygląd, ale, co do zachowania, miałam wątpliwości. Obie Kate zachowywały się zupełnie inaczej, jak ogień i woda.

Chciałam porozmawiać z tą "podróbką Kate", ponieważ nie słyszałam o tym, aby miała siostrę bliźniaczkę.
- No cześć.- pomachałam im. Kate odmachała mi i miło się uśmiechnęła. Robin był zmieszany. Spisek śmierdzi na kilometr, a ja mam dobrego nosa.
- Hej Angela.- przywitała się.- Jak ci się tu podoba? Bo my się super bawimy.
Rudowłosa złapała jego rękę. To wyglądało tak sztucznie, że musiałam się powstrzymać przed puszczeniem pawia.
Robin się uśmiechnął, ale znam go na tyle dobrze, że potrafię odróżnić jego prawdziwy uśmiech od tego udawanego. Ten bez wątpienia był sztuczny.
- Mi też się podoba, ja i Justin puszczaliśmy muzykę, super sprzęt i w ogóle.- powiedziałam nieco rozmarzonym głosem, na wspomnienie tego wspaniałego urządzenia. Nic, tylko go ukraść i męczyć sąsiadów.- A właśnie! Przyszłam po to, aby o coś się ciebie zapytać, Kate.

Brunet patrzył na mnie uważnie, pewnie nadal był obrażony, ale nie aż tak bardzo, jak wcześniej. Chciałam sprawdzić, czy jego partnerka do tańca rzeczywiście jest podróbką. Musiałam coś wymyślić. Jeśli rzeczywiście jest córką Ateny, to powinna znać odpowiedzi na najtrudniejsze pytania...

- Co chciałabyś wiedzieć?
Dobrze, haczyk połknięty, ale jaką przynętę wybrać?
- Zawsze mnie zastanawiało...- zaczęłam z udawanym zamyśleniem.- kim do końca był ten Dedal?
Inni herosi powinni odpowiedzieć coś s rodzaju: " to taki wynalazca, był w paru mitach. To on stworzył labirynt."- krótko i na temat. Jednak dzieci bogini mądrości wyleją potok twierdzeń na temat jego osoby, wyrecytuje życiorys, opowiedzą o jego wynalazkach, nie pomijając najdrobniejszych szczegółów, a gdyby miały taką możliwość, do dorzuciły by do tego jego portret, jak w wikipedii.
- Dedal!- usłyszałam w jej głosie zachwyt.- To najmądrzejsza osoba wszech czasów. To on wymyślił różne wynalazki, Anhabeth nawet posiadała jego laptop z planami, o jakich nie ma się pojęcia. Laptop posiadał kamerę, która potrafiła odzwierciedlić obraz danego przedmiotu w trójwymiarze. Oprócz tego posiada wiele innych funkcji, między innymi wyświetlanie hologramu, co uratowało Annabeth przed Arachne...
Tyle mi w zupełności wystarczyło, skorzystałam z okazji, aby zapytać o coś innego.
- Rozumiem, a jesteś dobra z matmy?
- Ma się rozumieć.- przytaknęła.
- A ile potrafisz wymienić liczb po przecinku w liczbie Pi?
To pytanie zawsze rozwala. Jeśli da radę...
- Pi= 3,14159 26535 89793 23846 26433 83279 50288 41971 69399 37510 58209 74944 59230 78164...
Wymieniała to z taką łatwością, że aż zaczęłam się zastanawiać, czy aby nie jest robotem.
- Ok, ok. Dzięki.
Trochę zbiło mnie z tropu, nadal coś tu nie pasowało.
- Nie ma sprawy, a czemu o to zapytałaś?
- A, tak z ciekawości...
Mój umysł szybko pracował, musiałam coś ominąć. Coś bardzo prostego.
- Jakbyś czegoś jeszcze nie wiedziała, to pytaj. My, dzieci Ateny, na wszystko ci odpowiemy.
- Z pewnością.

Kątem oka obserwowałam Robina, ulżyło mu, kiedy skończyłam quiz. I właśnie coś mi się przypomniało. Tak łatwo mówiła, że nie wiadomo, czy ona przypadkiem nie jest robotem, tak...?
- Czyli jednak tylko Annabeth nie jest przechwalającą się mendą od Ateny. - dodałam szybko złośliwym tonem. Przepraszam, ja wcale tak nie uważam, z niejednym dzieckiem tej bogini rozmawiałam, więc sądzę, że są miłe. Chcę ją tylko po wkurzać...

Na chwilę osłupieli, Robin miał już otwarte usta, aby coś powiedzieć, ale odezwałała się córka Ateny.
- Coś ty powiedziała?
- I słuchem nie grzeszysz...
- Do czego pijesz, Angela?- wtrącił się Robin. Kate uciszyła go ruchem ręki.
- A ty to niby co? Mądra się znalazła! Ta, co nie zna Dedala!
Coraz lepiej, oby tak dalej. Żałuję tylko, że muszę zachować się, jak świnia, aby sprawdzić, co Robin kombinuje.
- Słuchaj kochana, mówisz do córki Hadesa, jednego z trójki najpotężniejszych bogów olimpijskich, więc radzę, dobrze dobieraj słówka, a może nie będę cię nękać po nocach.- prychnęłam, odległość między nami coraz bardziej malała.- Zadawałam tę pytania, aby sprawdzić, czy odpowiesz na nie z pychą. No i nie pomyliłam się.

Kate spaliła cegłę, już wiedziałam, że ona nie jest jedną z nas. Ona nawet nie żyje albo raczej nie istnieje. Nie odezwała się, wykorzystałam tą okazję do zakończenia.
- Drugim powodem przepytywania było testem. Sprawdzałam, czy jesteś tą sympatyczną Kate, którą znam, czy raczej kolejnym, ale marnym, kawałem Robina.

Na ostatnią część zdania zwróciłam się do Robina, wytrzeszczył na mnie oczy.
- Jakim znowu kawałem?! Wytłumacz mi, bo tego akurat nie rozumiem.- skrzyżowała ręce na piersi i oczekiwała odpowiedzi.
- Ale mi córka Ateny.- pokiwałam głową z ulitowaniem, poklepałam ją po ramieniu. Upewniwszy się, że mam rację, pozwoliłam sobie kontynuować.- Przepytałam cię, żeby sprawdzić, czy odpowiesz na pytania tak, jak na dziecko bogini mądrości przystało. Chciałam cię zdenerwować, dlatego żeby poczuć twoją falę gniewu, jak u każdej żyjącej istoty. Niczego nie poczułam, chociażby odrobiny złości. Pytanie tylko... czym jesteś? Może ty nam odpowiesz, Robin?- wskazałam na nią niedbale palcem.

Chłopakowi opadła kopara, jednak po chwili zaśmiał się. Pstryknął palcami i córka Ateny zniknęła.
- Sprytna jesteś.- pokiwał głową z uznaniem.- Jak się domyśliłaś?
Nie dam się tak głupio zagadać! Nie ma mowy!
- Teraz się nie wykręcisz. Co to miało być?
Chłopak podrapał się po głowię.
- Mgła.
- Tego to ja się domyśliłam.- burknęłam.- Po co ci to było?
- Nie miałem z kim pójść, a założyłem się z moim rodzeństwem, że wyrwę córkę Ateny, a wiesz, jakie to trudne. One to by tylko nosem w książkach siedziały. Grunt, że wygrałem.
- Ale blef!- kaszlnęłam teatralnie.- Weź, bo się zakrztuszę. Jeśli myślisz, że dam się nabrać na taką ściemę, to się mylisz.
- A ty gdzie podziałaś swojego Justina?- zapytał zaczepienie.
- A co taki ciekawski?- wyszczerzyłam się do niego złośliwie.- Przy sprzęcie.
Odwróciłam głowę w tamtym kierunku. Do występów na scenie było mało chętnych, szczerze, nikogo nie było! Justin popatrzył na mnie i mi pomachał. Odmachałam mu. Chłopak sięgnął po przycisk na konsoli i włączył mikrofon.
- Zanim jednak będą występy, zapraszam jeszcze na jeden wolny taniec.
Nikt nie marudził, zaczęli się kołysać. Austin i Sophie też poszli potańczyć. Ha! A mówił, że nie zna się na takich piosenkach.
- No co? Nie wracasz do niego?
- Aż tak chcesz się mnie pozbyć? Jak tak bardzo ci przeszkadzam...- nie umiałam powstrzymać uśmiechu.

Zaczęłam odchodzić, w sumie to dobrze, nigdy nie tańczyłam wolnego. Pewnie podeptałabym mu stopy...

Złapał mnie za nadgarstek. Co z niego za typ!
- Dobra, jak nie ma Kate, to może Justin się nie obrazi, jak na chwilę cię zabiorę.- zaśmiał się.
- Łaskawca.- również się zaśmiałam.- Ale prawda jest taka, że nie umiem tańczyć.
- Tak samo, jak nie umiesz strzelać z łuku, walczyć, biegać na długie dystanse i doprowadzać innych do granic cierpliwości. Kolejny ironiczny żart?
- Nie, tym razem mówię poważnie. Jeśli chcesz mieć całe palce, radzę uważać.
- Jakoś jeszcze mnie nie podeptałaś.

No tak, my już tańczymy! To było takie naturalne, że dopiero teraz o tym pomyślałam. Ta piosenka była nawet ładna. Chociaż i tak nie moje klimaty. Kołysaliśmy się z jednej na drugą. To było nawet przyjemne.
- A ciebie to szyja nie boli od tego zadzierania głowy do góry?- zapytał nieco złośliwie, aż w jego krystalicznych oczach zobaczyłam błysk. Chciałam coś powiedzieć, ale ugryzłam się w wargę. Zamiast wylewać masę docinek, z premedytacją nadepnęłam na jego palce. Robin cicho syknął i zaskoczony zmarszczył brwi.
- A ciebie palce nie bolą?- zapytałam retorycznie. Brunet w odpowiedzi potarmosił moje włosy i piosenka się skończyła.

Rozległ się głos, tym razem Melody przemawiała do mikrofonu.
- Dobrze, zaraz zaczną się występy! Jako pierwsza wystąpi Angela Willows! Proszę o brawa, na zachętę!
- CO!? Zabiję...- wycedziłam przez zęby, tak cicho, że tylko Robin to usłyszał, ten się zaśmiał.
- No Angela, nie wiedziałem, że się zgłaszałaś.- powiedział zdziwiony.
- Ale ja się nie zgła...
- No Angela! Gotowa?- Austin złapał mnie za ramiona.
- Austin! Jak bogów kocham, kiedyś wylądujesz w czeluściach Tartaru.- dałam mu solidnego kuksańca.- Nigdzie nie idę, nie ma takiej opcji.
- Już za późno, Melody wszystkim ogłosiła.
Herosi zaczęli się rozglądać, czekali na mój występ. Coś czułam, że się tak łatwo nie wywinę. Warto jednak próbować...
- Nigdzie się nie ruszam, koniec!
Austin znacząco spojrzał na Robina. Nie... to nie wróży niczego dobrego...

- Na Hadesa, co wy robicie!?- wyrywałam się.
Oboje mnie złapali i unieśli ponad głowy. Mocno mnie trzymali, abym nie uciekła. Wszyscy patrzyli się na mnie, jak na wariatkę. Nie dziwne.
Puścili mnie dopiero, kiedy byliśmy za sceną.
- Wybieraj: instrument czy podkład.
Blondyn wskazuje na różnego rodzaju gitary, keyboard i perkusję.
- Czy ty nie rozumiesz, że NIE zaśpiewam!?
Już miałam wybiec, ale syn Hekate otoczył mnie ramionami mnie i przycisnął do siebie.
- O nie, kurduplu, idziesz i śpiewasz.- oparł brodę o moją głowę i jeszcze mocniej ścisnął.
- Yyh, puszczaj, bo mnie udusisz!
- Dobra.- odparł.- Ale jak wybierzesz między podkładem a instrumentem.
- Kurna, ale się uparliście...
- Mam cie znowu zawiesić na czubek jakiegoś drzewa?
- Dupek...
- No, bez gadania, co wybierasz?
Po dłuższym szamotaniu uznałam, że nie ma to sensu. Kopanie po piszczelach, nie poskutkowało, jak widać. Nie mogłam nawet przenieść się cieniem, musiałabym chociaż trochę się ruszyć z miejsca, jednak brunet skutecznie mi to uniemożliwił.
- Rany, no dobra.- westchnęłam zrezygnowana.- Biorę gitarę.

Wzięłam do ręki nowiusieńką gitarę. Brzdąknęłam parę strun, aby zobaczyć, czy jest dobrze nastrojona. Wydobył się czysty dźwięk. Pozostała kwestia wyboru piosenki.
- Tylko, że ja... nigdy nie śpiewałam w ten sposób. No wiecie, na scenie i w ogóle. Trochę się denerwuje.
- Spokojnie Angela. Będziemy trzymać kciuki.
Poczułam ciepły uścisk blondyna, też go uścisnęłam. Poczułam się zdecydowanie lepiej, jakby wstąpiła we mnie nowa energia.
- Mnie też ktoś przytuli?- powiedział z udawanymi wyrzutami Robin.
- Dobra, stary, nie ma problemu.
Austin od razu przylgnął do syna Hekate, a ten się skrzywił, zaczęliśmy się śmiać.
- Wiesz, co chcesz zaśpiewać?- Spytał Austin, jakby czytając w moich myślach.
Po chwili zastanowienia, wiedziałam, co mogę zaprezentować. Spojrzałam na moją bransoletkę.
- Tak. "City of Angels" 30 Seconds To Mars.
Ten utwór był najbliższy mojemu sercu. Jak już miałam coś śpiewać, to tylko to.
- Dobra, pójdę powiedzieć Melody. Poczekaj na znak.
- Powodzenia.- powiedzieli oboje i wyszli zza kulis.

Sprzęt, z którego leciała muzyka, stał niedaleko sceny, dlatego szybko usłyszałam głos córki Apolla.
- W końcu nadszedł ten moment. Przed państwem Angela Willows, zaśpiewa piosenkę 30 Seconds To Mars "City of Angels". Powitajmy ją gorącymi brawami!

Wzięłam głęboki oddech i weszłam z gitarą na scenę. Zabrzmiały owacje, w pierwszym rzędzie widziałam Sophie, Austina, Robin, Roxy i Simona. Do nich przeciskał się Justin razem z Frankiem i Hazel. Na obrzeżach widziałam Nico, który przed chwilą przeteleportował się cieniem. Pewnie usłyszał, że jego siostrunia zaśpiewa, to się pokazał.

Przede mną stał mikrofon, ale oczywiście był za wysoko, dlatego trochę go obniżyłam. Do moich uszu docierał tylko szum wody i obijanie fal o brzeg. Zaczęłam poruszać strunami i śpiewać. Zapatrzyłam się na szmaragdową taflę i słońce znikające za horyzontem. Wszyscy jakby byli urzeczeni moim "talentem", w skupieniu nasłuchiwali utworu. Chyba to zasługa Apolla i jego błogosławieństwa.

Gitara przypominała mi o starych, dobrych czasach. Kiedy z dziadkiem siadaliśmy na sofie i uczył mnie akordów. Następnie brałam drugi instrument i mu dogrywałam. Mama lubiła nas słuchać. Powtarzała, że to polepsza smak robionych przez nią posiłków. W pamięci pojawił się kolejny obraz. Te chwile, kiedy brałam gitarę i szłam na ulicę. Najczęściej trafiali się zaciekawieni słuchacze, ale często byłi nimi koledzy z mojej klasy, którzy lubili uprzykszać mi życie. Mimo to miło się wspomina te chwile, uśmiechnęłam się do siebie.

Zanim się obejrzałam, zbliżał się koniec piosenki. Zaśpiewałam ostatni wers utworu i po raz ostatni drgnęłam strunami. Zostałam obdarzona owacjami na stojąco. Najbardziej byłam pod wrażeniem pojemności płuc moich przyjaciół. Skąd oni znaleźli tyle siły w gardłach, to tylko sam Zeus wie.

Po zejściu ze sceny, przyszli... nie, wręcz zaatakowali mnie uściskami. Pierwsza przecisnęła się mała Lucy, a do niej dołączyła jej siostra i reszta paczki. Żałuję tylko, że Nico nie doszedł do naszego grupowego uścisku. Niezapomniane uczucie podduszania z miłości. Kocham ich.

Po mnie byli kojeni, najczęściej dzieciaki od Apolla, ale zdarzali się inni półbogowie: grupowa domku Demeter (kiedyś Sophie wspominała o jej zdolnościach, czasem sama przyłapywałam ją, jak śpiewała sadzonkom.), córka Iris- Alice, syn Nemezis i parę innych. Wszystko skończyło się w okolicach północy. Wróciliśmy do swych domków.

- Byłaś nieziemska!- jeszcze raz dostałam uścisk od Hazel.- Masz piękny głos.
- Dziękuję.- uśmiechnęłam się serdecznie.
Natchnęło mnie na ogarnięcia łóżka, ale ta chęć szybko minęła. Nico snuł się po pokoju w słuchawkach, a Hazel zajęła łazienkę, więc musiałam chwilkę poczekać. W tym czasie w miarę możliwości i ogarnęłam włosy. Zawsze po wysokim kucyku tak dziwnie mi sterczą.
- Dobra, łazienka już wolna.- powiedziała złotooka, wychodząc z toalety.- Kto teraz?
- To ja pójdę.- oznajmiłam, latając po pokoju i szukając piżamy. Mam straszny bałagan. Schylałam się pod łóżkiem, kiedy usłyszałam głos naszego brata.
- Zaczekaj.
Wyprostowałam się, ale przy okazji zaliczyłam guza na czubku głowy, ponieważ solidnie rąbnęłam w obramowanie posłania. Gdy stanęłam prosto, poczułam solidny, ale za razem delikatny objęcie bruneta.
- Byłaś dzielna.- powiedział cicho, ale dało się go dobrze usłyszeć.- Dobra robot, siostrzyczko.
Za nim stała Hazel, najpierw zaskoczona kiwała głową, a potem pokazała swój uśmiech. Odwzajemniłam uścisk i ukryłam twarz w jego ramieniu. Po raz pierwszy usłyszałam od niego takie miłe słowa, które znaczyły teraz więcej, niż brawa wszystkich herosów na tym obozie razem wziętych.
------------------------------------------------------------

Dziękuje za uwagę! :D
Pod ostatnim postem zaskoczyła mnie (bardzo pozytywnie) liczba komentarzy. Dziękuję, że jesteście ze mną! Serce rośnie z każdym rozdziałem, który publikuję :')
Pozdrowionka i do usłyszenia następnym razem!

Teddy

8 komentarzy:

  1. Ojejuuuu *-* "Byłaś dzielna"
    Jejku jakie to słodkie :3
    I uwielbiam Robina ^^ W sumie to uwielbiam wszystkich i trudno wybrać jedną czy dwie osoby, ale Angelę i Robina uwielbiam ^^
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie, będę wpadać tu częściej
    Zapraszam do mnie dorisssblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj krótko (chyba zawsze tak jest :( ) bo sprawdzian nie zaczeka...
    Rozdział świetny, zauważyłam tylko jakaś jedną literówkę. Hmm.. Riri... Jak to zarabiscie brzmi... O czym ja to? Jjjuuuu... Nie jednak nie pamiętam XD
    Sorka za opóźnienie;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, nie wiedziałam, że nasza Angela tak utalentowana i mądra zarazem :D Świetna jest pod każdym względem :)
    Hahahaha. Robin to jeden wielki oszust jest no :D Ale i tak go kocham *.*
    Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział nie mogłam po prostu powstrzymać uśmiechu. Jednak widział parę błędów pamiętaj, że jak piszesz dialog dajmy na to:
    - Byłam dziś w kinie - powiedziałam. Nie stawiaj kropki na końcu tam za kinie. Ok?
    Ale naprawdę bardzo podobają mi się twoje opowiadania. Pozdrawiam i życzę dużo weny. O i jeżeli byś chciała przeczytać moje opowiadanie to zapraszam tu masz link:
    http://witamwoboziepolkrwi.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział <3 Czekam na następne :*

    http://gabrielle-fashion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo spodobał mi się twój blog, jest bardzo ciekawy ;* Polecono mi go, przeczytałam wszystko. Mam prośbę. Czy ktoś zna więcej podobnych blogów z opowiadaniami? Sama piszę http://piorkopiotrusiapana.blogspot.com/
    i szukam więcej takich, bo dopiero zaczynam z blogowaniem. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie mi miło, że się spodobało :) linki do fajnych blogów dałam w komentarzu pod twoimi opowiadaniami ;)

      Usuń