Hej
Miśki :*
A
czemuż to Teddy opublikowała ten post w poniedziałek, ten
nielubiany przez prawie wszystkich ludzi dzień tygodnia, a nie w
sobotę czy niedzielę? To dlatego, że przez cały weekend latałam
po Warszawie- spotkanie z koleżankami z obozu (pozdrowionka :*),
Voice of Poland samo się nie obejrzy, sukienki na wesele.... rzecz
jasna nie moje, a cioci! ( wtedy to na bank będzie poślizg ze
wstawieniem kolejnego rozdziału albo nie będzie go w ogóle.)
Kolejna
sprawa: Takie opóźnienia, braki, będą działy się coraz częściej
:( Niestety, 3 klasa gimnazjum, egzaminy, nauka, sprawy w domu, mnoży
się to wszystko i mnoży! Postaram się, aby jak najrzadziej się to
działo, ale czasem po prostu inaczej się nie da :P
Zapraszam
na rozdział 13!
----------------------------------------------------
ZAKOCHAŁAM
SIĘ!!! Z tych oto wspaniałych głośników mogło polecieć
wszystko, o czym się przyśniło! Nie mogłam tego nie wykorzystać.
Moje ręce wirowały wokół pokręteł, miksując moje ulubione
kawałki. W oczach miałam iskierki, aż mój kompan patrzył na
mnie, jakbym urwała się z Marsa... czy tam z Wenus. Powstała
symfonia dźwięków, przy której na parkiecie pojawił się ogień!
Mówię o ogniu, który buchał z rąk Leona. Wszyscy na chwilę
odskoczyli, ale potem zjawił się Percy i chlusnął na niego wodą.
Ja z Justinem mieliśmy niezły ubaw, żałowałam, że nie było
nachosów. Syn Afrodyty droczył się, że lepszy byłby popcorn, ale
ja osobiście za nim nie przepadam.
Kiedy
wszystko wróciło do normy (czyli, kiedy Leo jeszcze raz użył
ognia, ale po to, aby wyparować kałuże), Justin wpadł na bardzo
ciekawy pomysł.
-
Ej, gdzieś tutaj powinien być mikrofon, nie?
Zaczęliśmy
się za nim rozglądać.
-
Jest!- chłopak wskazał na zielony przycisk na urządzeniu, obok
którego było coś w rodzaju mikrofonu.- To chyba to.
-
Co chcesz zrobić?
-
Wprowadzę romantyczny nastrój.- wyszczerzył swoje perełki.-
Znajdź jakąś odpowiednią piosenkę, wolną.
Uniosłam
jedną brew. Ja i wolne piosenki... już to zdanie brzmi fatalnie.
-
Ty chyba nie wiesz, o co mnie prosisz.
-
No weź, puść cokolwiek, bo się na tym nie znam.-mówił błagalnym
głosem.
-
Jesteś dzieckiem Afrodyty! Jak możesz nie znać miłosnych
piosenek?
Zrobił
słodkie oczka, kurde, nigdy się na to nie łapię, ale tym razem
nie miałam wyboru. Pomyślałam o Austinie i Sophie, o Simonie i
Roxy, pomagałam im, więc teraz muszę dopiąć guziki do końca.
Poza tym... no... dobra! Ten jego urok osobisty mnie rozbroił, co tu
dużo mówić!
-
Dobra.- westchnęła.- Ale nie licz na coś rewelacyjnego.
Znalazłam
coś wolnego, po paru sekundach utworu Justin odezwał się, a jego
głos było słychać na całej plaży.
-
Panowie proszą panie i tańczymy.- powiedział nienaturalnie
głębokim tonem, tak zachęcającym, że miałam ochotę z którymś
chłopakiem potańczyć, po czym pogłośnił muzykę.
-
No, no.- zaczęłam teatralnie klaskać.- Uwodzić, to ty umiesz.
Czyżby czaromowa?
-
Tak, rzadko jej używam, ale się sprawdza.
To
potwierdziło moją rację. Robin się mylił, Justin nie wykorzystał
swojej mocy, aby mnie zaprosić na imprezę. Uczucie, po usłyszeniu
zaklętego tonu, było zupełnie inne, niż kiedy mnie zapraszał.
Plan
się udał. Wszyscy wolno się kołysali w rytm muzyki. Nie rozumiem
co w tym takiego fajnego, ale na zakochanych to działa, jak na koty
koci miętka. No i dobrze, Roxy i Simon zupełnie oddali się
atmosferze. Wtuleni w siebie, przestępowali z jednej nogi na drugą.
Cieszyłam się, że w końcu się dogadali.
Austin
i Sophie chyba też się dobrze bawili, jednak nie widziałam, żeby
między nimi się coś zmieniło. Kurcze, myślałam, że coś z tego
wypali, jednak im trzeba więcej czasu.
Wśród
par widziałam też Robina i Kate. Córka Ateny była zapatrzona w
niego, jak w obrazek. Mówię wam, Robin namieszał jej we łbie. No
bo hej! Przez kogo znalazłam się na czubku sosny Thalii? Przez kogo
myślałam, że moi przyjaciele mnie nienawidzą, a potem znalazłam
się w jeziorze? Kto potrafi być takim dobrym przyjacielem, a za
razem taką mendą?!
Riri.
Widziałam
też przyjaciół Nico. Percy tańczył oczywiście z Annabeth, Leo z
Calypsy, Frank z moją siostrą, a Jason z Piper. Byli szczęśliwi,
to najważniejsze.
Po
tej piosence znowu zaczęłam bawić się w DJ, ale przyszedł Austin
i misiał wszystko schrzanić. A było tak fajnie...
-
Nieźle wam idzie.- przyznał zadowolony.
-
Nieźle? - zapytałam zaskoczona.- Jesteśmy najlepsi!- przybiłam
piątkę z siedzącym obok synem bogini piękności.
-
Dobra, dobra.- zaśmiał się.- Będzie jeszcze parę piosenek i
zaczną się kolejne występy mojego rodzeństwa... Ej! Może ty coś
zaśpiewasz? Każdy może wystą...
-
Nie ma mowy!- szybko zaprzeczyłam.
-
No, no, Angela, nie wiedziałem, że śpiewasz.- powiedział z
podziwem Jusin.
Już
miałam powiedzieć, że tak na prawdę nie jestem jakaś mega dobra,
ale oczywiście wpieprzył się profesor Austin ze swoją racją. A
jakżeby inaczej!
-
I to jeszcze jak! Słyszałem, jest lepsza nawet od Melody.
Pamiętasz, jak raz zaśpiewała na ognisku? Swoim głosem odpędziła
ze wszystkich strach.
-
Czekajcie!- syn Afrodyty wytrzeszczył oczy.- Już pamiętam!
Popatrzył
na mnie z powagą, ale również z zadziwieniem i... wzruszeniem.
-
Angela.- zaczął.- Tamtego dnia cały czas się czegoś bałem. Nie
umiałem odkryć źródła tego przerażenia. W im większym gronie
obozowiczów się znajdowałem, tym bardziej to było odczuwalne.
Dopiero podczas ogniska usłyszałem jak śpiewasz, poczułem ulgę,
jakbym znowu był bezpieczny. Emocje wylały się łzami. Jednak jak
wróciłem do domku, wszyscy wrócili do domków i szybko usnęli, ja
także. Każdy już zapomniał o twoim głosie. Oni muszą usłyszeć
to jeszcze raz.
Czyli
oni tak naprawdę bali się mnie, ale nie wiedzieli dlaczego, albo
bali się, ale wiedzieli co ich tak przeraża. Na dodatek nikt nie
pamiętał tamtej nocy, przy ognisku. Nikt, oprócz tych, których
strach nie dotknął. Jak sobie teraz przypomniałam, synem Afrodyty,
który wstał ze łzami w oczach i jako pierwszy zaczął klaskać,
był właśnie Justin. Może mój głos odziedziczyłam dzięki
błogosławieństwu bóstwa sztuki i muzyki? Po usłyszeniu tego, co
chłopak miał do powiedzenia, zabrało mi mowę.
-
Ale...
-
Nie ma "ale"! Występujesz i tyle.- machnął ręką syn
Apolla.
Chyba
nie miałam nic do gadania, wolałam szybko zmienić temat.
-
Jak tam Sophie, gdzie ona teraz jest?
-
Poszła po coś do picia, powiedziała, że zaraz tu przyjdzie.-
wskazał na stoliki.
Właśnie
do nas zmierzała. Trzymała trzy kubki, podała je nam. Tak naprawdę
w naczyniach nie było nic nalane. Jak ktoś chciał napić się
czegoś innego, to wystarczyło o tym pomyśleć i samo się
pojawiało. Działało to tak, jak przy każdym posiłku.
-
Ale fajnie!- mówiła entuzjastycznie córka Demeter.- Jest mi tu
prawie tak samo przyjemnie, jak na polach truskawek.
Jej
uśmiech dużo dla mnie znaczył. Nie można było go nie
odwzajemnić.
Staliśmy
tak przy sprzęcie, dopóki nie przyszła siostra Austina, Melody.
Jako jedyna z dzieci Apollo miała rude włosy, zauważyliśmy ją z
daleka.
-
Możecie wyłączyć muzykę, ja podam komunikat.- oznajmiła ciepłym
i melodyjnym głosem. Pewnie jej ojciec wybierał imię, pasował do
właścicielki.
Zrobiliśmy
to, o co nas poprosiła. Melody przytrzymała guzik i zaczęła
mówić.
-
Dobrze, kochani. Czas na kolejne występy na żywo. Ochotników
prosimy o wstawienie się tutaj.
Uchwyciłam
znaczące spojrzenie złotowłosego, jednak szybko kiwnęłam głową.
Nagle
moja twarz zbladła. Na skraju piaszczystej połaci stały jakieś
dziewczyny. Rozmawiały zawzięcie z kimś o ryżych włosach. Kiedy
gwałtownie się odwróciła w stronę zatoki, poznałam tą osobę
od razu. To była Kate.
Rozejrzałam
się po parach stojących i czekających na występ. Znalazłam
Robina, który gawędził z... Kate.
Zerwałam
się z miejsca. Sophie, Austin i Justin zaczęli mnie nawoływać.
Dałam im znać ręką, że zaraz wrócę. Podeszłam do syna Hekate.
Musiałam dowiedzieć się, o co tu chodzi.
Jeszcze
raz spojrzałam na półboginię, która widocznie kłóciła się ze
swoimi koleżankami na uboczu plaży. Wyglądała identycznie, jak
rozmawiająca z czarnowłosym dziewczyna. Nie było żadnych różnic,
jeśli chodziło o wygląd, ale, co do zachowania, miałam
wątpliwości. Obie Kate zachowywały się zupełnie
inaczej, jak ogień i woda.
Chciałam
porozmawiać z tą "podróbką Kate", ponieważ nie
słyszałam o tym, aby miała siostrę bliźniaczkę.
-
No cześć.- pomachałam im. Kate odmachała mi i miło się
uśmiechnęła. Robin był zmieszany. Spisek śmierdzi na kilometr, a
ja mam dobrego nosa.
-
Hej Angela.- przywitała się.- Jak ci się tu podoba? Bo my się
super bawimy.
Rudowłosa
złapała jego rękę. To wyglądało tak sztucznie, że musiałam
się powstrzymać przed puszczeniem pawia.
Robin
się uśmiechnął, ale znam go na tyle dobrze, że potrafię
odróżnić jego prawdziwy uśmiech od tego udawanego. Ten bez
wątpienia był sztuczny.
-
Mi też się podoba, ja i Justin puszczaliśmy muzykę, super sprzęt
i w ogóle.- powiedziałam nieco rozmarzonym głosem, na wspomnienie
tego wspaniałego urządzenia. Nic, tylko go ukraść i męczyć
sąsiadów.- A właśnie! Przyszłam po to, aby o coś się ciebie
zapytać, Kate.
Brunet
patrzył na mnie uważnie, pewnie nadal był obrażony, ale nie aż
tak bardzo, jak wcześniej. Chciałam sprawdzić, czy jego partnerka
do tańca rzeczywiście jest podróbką. Musiałam coś wymyślić.
Jeśli rzeczywiście jest córką Ateny, to powinna znać odpowiedzi
na najtrudniejsze pytania...
-
Co chciałabyś wiedzieć?
Dobrze,
haczyk połknięty, ale jaką przynętę wybrać?
-
Zawsze mnie zastanawiało...- zaczęłam z udawanym zamyśleniem.-
kim do końca był ten Dedal?
Inni
herosi powinni odpowiedzieć coś s rodzaju: " to taki
wynalazca, był w paru mitach. To on stworzył labirynt."-
krótko i na temat. Jednak dzieci bogini mądrości wyleją potok
twierdzeń na temat jego osoby, wyrecytuje życiorys, opowiedzą o
jego wynalazkach, nie pomijając najdrobniejszych szczegółów, a
gdyby miały taką możliwość, do dorzuciły by do tego jego
portret, jak w wikipedii.
-
Dedal!- usłyszałam w jej głosie zachwyt.- To najmądrzejsza osoba
wszech czasów. To on wymyślił różne wynalazki, Anhabeth nawet
posiadała jego laptop z planami, o jakich nie ma się pojęcia.
Laptop posiadał kamerę, która potrafiła odzwierciedlić obraz
danego przedmiotu w trójwymiarze. Oprócz tego posiada wiele innych
funkcji, między innymi wyświetlanie hologramu, co uratowało
Annabeth przed Arachne...
Tyle
mi w zupełności wystarczyło, skorzystałam z okazji, aby zapytać
o coś innego.
-
Rozumiem, a jesteś dobra z matmy?
-
Ma się rozumieć.- przytaknęła.
-
A ile potrafisz wymienić liczb po przecinku w liczbie Pi?
To
pytanie zawsze rozwala. Jeśli da radę...
-
Pi= 3,14159 26535 89793 23846 26433 83279 50288 41971 69399 37510
58209 74944 59230 78164...
Wymieniała
to z taką łatwością, że aż zaczęłam się zastanawiać, czy
aby nie jest robotem.
-
Ok, ok. Dzięki.
Trochę
zbiło mnie z tropu, nadal coś tu nie pasowało.
-
Nie ma sprawy, a czemu o to zapytałaś?
-
A, tak z ciekawości...
Mój
umysł szybko pracował, musiałam coś ominąć. Coś bardzo
prostego.
-
Jakbyś czegoś jeszcze nie wiedziała, to pytaj. My, dzieci Ateny,
na wszystko ci odpowiemy.
-
Z pewnością.
Kątem
oka obserwowałam Robina, ulżyło mu, kiedy skończyłam quiz. I
właśnie coś mi się przypomniało. Tak łatwo mówiła, że nie
wiadomo, czy ona przypadkiem nie jest robotem, tak...?
-
Czyli jednak tylko Annabeth nie jest przechwalającą się mendą od
Ateny. - dodałam szybko złośliwym tonem. Przepraszam, ja wcale tak
nie uważam, z niejednym dzieckiem tej bogini rozmawiałam, więc
sądzę, że są miłe. Chcę ją tylko po wkurzać...
Na
chwilę osłupieli, Robin miał już otwarte usta, aby coś
powiedzieć, ale odezwałała się córka Ateny.
-
Coś ty powiedziała?
-
I słuchem nie grzeszysz...
-
Do czego pijesz, Angela?- wtrącił się Robin. Kate uciszyła go
ruchem ręki.
-
A ty to niby co? Mądra się znalazła! Ta, co nie zna Dedala!
Coraz
lepiej, oby tak dalej. Żałuję tylko, że muszę zachować się,
jak świnia, aby sprawdzić, co Robin kombinuje.
-
Słuchaj kochana, mówisz do córki Hadesa, jednego z trójki
najpotężniejszych bogów olimpijskich, więc radzę, dobrze
dobieraj słówka, a może nie będę cię nękać po nocach.-
prychnęłam, odległość między nami coraz bardziej malała.-
Zadawałam tę pytania, aby sprawdzić, czy odpowiesz na nie z pychą.
No i nie pomyliłam się.
Kate
spaliła cegłę, już wiedziałam, że ona nie jest jedną z nas.
Ona nawet nie żyje albo raczej nie istnieje. Nie odezwała się,
wykorzystałam tą okazję do zakończenia.
-
Drugim powodem przepytywania było testem. Sprawdzałam, czy jesteś
tą sympatyczną Kate, którą znam, czy raczej kolejnym, ale marnym,
kawałem Robina.
Na
ostatnią część zdania zwróciłam się do Robina, wytrzeszczył
na mnie oczy.
-
Jakim znowu kawałem?! Wytłumacz mi, bo tego akurat nie rozumiem.-
skrzyżowała ręce na piersi i oczekiwała odpowiedzi.
-
Ale mi córka Ateny.- pokiwałam głową z ulitowaniem, poklepałam
ją po ramieniu. Upewniwszy się, że mam rację, pozwoliłam sobie
kontynuować.- Przepytałam cię, żeby sprawdzić, czy odpowiesz na
pytania tak, jak na dziecko bogini mądrości przystało. Chciałam
cię zdenerwować, dlatego żeby poczuć twoją falę gniewu, jak u
każdej żyjącej istoty. Niczego nie poczułam, chociażby odrobiny
złości. Pytanie tylko... czym jesteś? Może ty nam odpowiesz,
Robin?- wskazałam na nią niedbale palcem.
Chłopakowi
opadła kopara, jednak po chwili zaśmiał się. Pstryknął palcami
i córka Ateny zniknęła.
-
Sprytna jesteś.- pokiwał głową z uznaniem.- Jak się domyśliłaś?
Nie
dam się tak głupio zagadać! Nie ma mowy!
-
Teraz się nie wykręcisz. Co to miało być?
Chłopak
podrapał się po głowię.
-
Mgła.
-
Tego to ja się domyśliłam.- burknęłam.- Po co ci to było?
-
Nie miałem z kim pójść, a założyłem się z moim rodzeństwem,
że wyrwę córkę Ateny, a wiesz, jakie to trudne. One to by tylko
nosem w książkach siedziały. Grunt, że wygrałem.
-
Ale blef!- kaszlnęłam teatralnie.- Weź, bo się zakrztuszę. Jeśli
myślisz, że dam się nabrać na taką ściemę, to się mylisz.
-
A ty gdzie podziałaś swojego Justina?- zapytał zaczepienie.
-
A co taki ciekawski?- wyszczerzyłam się do niego złośliwie.- Przy
sprzęcie.
Odwróciłam
głowę w tamtym kierunku. Do występów na scenie było mało
chętnych, szczerze, nikogo nie było! Justin popatrzył na mnie i mi
pomachał. Odmachałam mu. Chłopak sięgnął po przycisk na konsoli
i włączył mikrofon.
-
Zanim jednak będą występy, zapraszam jeszcze na jeden wolny
taniec.
Nikt
nie marudził, zaczęli się kołysać. Austin i Sophie też poszli
potańczyć. Ha! A mówił, że nie zna się na takich piosenkach.
-
No co? Nie wracasz do niego?
-
Aż tak chcesz się mnie pozbyć? Jak tak bardzo ci przeszkadzam...-
nie umiałam powstrzymać uśmiechu.
Zaczęłam
odchodzić, w sumie to dobrze, nigdy nie tańczyłam wolnego. Pewnie
podeptałabym mu stopy...
Złapał
mnie za nadgarstek. Co z niego za typ!
-
Dobra, jak nie ma Kate, to może Justin się nie obrazi, jak na
chwilę cię zabiorę.- zaśmiał się.
-
Łaskawca.- również się zaśmiałam.- Ale prawda jest taka, że
nie umiem tańczyć.
-
Tak samo, jak nie umiesz strzelać z łuku, walczyć, biegać na
długie dystanse i doprowadzać innych do granic cierpliwości.
Kolejny ironiczny żart?
-
Nie, tym razem mówię poważnie. Jeśli chcesz mieć całe palce,
radzę uważać.
-
Jakoś jeszcze mnie nie podeptałaś.
No
tak, my już tańczymy! To było takie naturalne, że dopiero teraz o
tym pomyślałam. Ta piosenka była nawet ładna. Chociaż i tak nie
moje klimaty. Kołysaliśmy się z jednej na drugą. To było nawet
przyjemne.
-
A ciebie to szyja nie boli od tego zadzierania głowy do góry?-
zapytał nieco złośliwie, aż w jego krystalicznych oczach
zobaczyłam błysk. Chciałam coś powiedzieć, ale ugryzłam się w
wargę. Zamiast wylewać masę docinek, z premedytacją nadepnęłam
na jego palce. Robin cicho syknął i zaskoczony zmarszczył brwi.
-
A ciebie palce nie bolą?- zapytałam retorycznie. Brunet w
odpowiedzi potarmosił moje włosy i piosenka się skończyła.
Rozległ
się głos, tym razem Melody przemawiała do mikrofonu.
-
Dobrze, zaraz zaczną się występy! Jako pierwsza wystąpi Angela
Willows! Proszę o brawa, na zachętę!
-
CO!? Zabiję...- wycedziłam przez zęby, tak cicho, że tylko Robin
to usłyszał, ten się zaśmiał.
-
No Angela, nie wiedziałem, że się zgłaszałaś.- powiedział
zdziwiony.
-
Ale ja się nie zgła...
-
No Angela! Gotowa?- Austin złapał mnie za ramiona.
-
Austin! Jak bogów kocham, kiedyś wylądujesz w czeluściach
Tartaru.- dałam mu solidnego kuksańca.- Nigdzie nie idę, nie ma
takiej opcji.
-
Już za późno, Melody wszystkim ogłosiła.
Herosi
zaczęli się rozglądać, czekali na mój występ. Coś czułam, że
się tak łatwo nie wywinę. Warto jednak próbować...
-
Nigdzie się nie ruszam, koniec!
Austin
znacząco spojrzał na Robina. Nie... to nie wróży niczego
dobrego...
-
Na Hadesa, co wy robicie!?- wyrywałam się.
Oboje
mnie złapali i unieśli ponad głowy. Mocno mnie trzymali, abym nie
uciekła. Wszyscy patrzyli się na mnie, jak na wariatkę. Nie
dziwne.
Puścili
mnie dopiero, kiedy byliśmy za sceną.
-
Wybieraj: instrument czy podkład.
Blondyn
wskazuje na różnego rodzaju gitary, keyboard i perkusję.
-
Czy ty nie rozumiesz, że NIE zaśpiewam!?
Już
miałam wybiec, ale syn Hekate otoczył mnie ramionami mnie i
przycisnął do siebie.
-
O nie, kurduplu, idziesz i śpiewasz.- oparł brodę o moją głowę
i jeszcze mocniej ścisnął.
-
Yyh, puszczaj, bo mnie udusisz!
-
Dobra.- odparł.- Ale jak wybierzesz między podkładem a
instrumentem.
-
Kurna, ale się uparliście...
-
Mam cie znowu zawiesić na czubek jakiegoś drzewa?
-
Dupek...
-
No, bez gadania, co wybierasz?
Po
dłuższym szamotaniu uznałam, że nie ma to sensu. Kopanie po
piszczelach, nie poskutkowało, jak widać. Nie mogłam nawet
przenieść się cieniem, musiałabym chociaż trochę się ruszyć z
miejsca, jednak brunet skutecznie mi to uniemożliwił.
-
Rany, no dobra.- westchnęłam zrezygnowana.- Biorę gitarę.
Wzięłam
do ręki nowiusieńką gitarę. Brzdąknęłam parę strun, aby
zobaczyć, czy jest dobrze nastrojona. Wydobył się czysty dźwięk.
Pozostała kwestia wyboru piosenki.
-
Tylko, że ja... nigdy nie śpiewałam w ten sposób. No wiecie, na
scenie i w ogóle. Trochę się denerwuje.
-
Spokojnie Angela. Będziemy trzymać kciuki.
Poczułam
ciepły uścisk blondyna, też go uścisnęłam. Poczułam się
zdecydowanie lepiej, jakby wstąpiła we mnie nowa energia.
-
Mnie też ktoś przytuli?- powiedział z udawanymi wyrzutami Robin.
-
Dobra, stary, nie ma problemu.
Austin
od razu przylgnął do syna Hekate, a ten się skrzywił, zaczęliśmy
się śmiać.
-
Wiesz, co chcesz zaśpiewać?- Spytał Austin, jakby czytając w
moich myślach.
Po
chwili zastanowienia, wiedziałam, co mogę zaprezentować.
Spojrzałam na moją bransoletkę.
-
Tak. "City of Angels" 30 Seconds To Mars.
Ten
utwór był najbliższy mojemu sercu. Jak już miałam coś śpiewać,
to tylko to.
-
Dobra, pójdę powiedzieć Melody. Poczekaj na znak.
-
Powodzenia.- powiedzieli oboje i wyszli zza kulis.
Sprzęt,
z którego leciała muzyka, stał niedaleko sceny, dlatego szybko
usłyszałam głos córki Apolla.
-
W końcu nadszedł ten moment. Przed państwem Angela Willows,
zaśpiewa piosenkę 30 Seconds To Mars "City of Angels".
Powitajmy ją gorącymi brawami!
Wzięłam
głęboki oddech i weszłam z gitarą na scenę. Zabrzmiały owacje,
w pierwszym rzędzie widziałam Sophie, Austina, Robin, Roxy i
Simona. Do nich przeciskał się Justin razem z Frankiem i Hazel. Na
obrzeżach widziałam Nico, który przed chwilą przeteleportował
się cieniem. Pewnie usłyszał, że jego siostrunia zaśpiewa, to
się pokazał.
Przede
mną stał mikrofon, ale oczywiście był za wysoko, dlatego trochę
go obniżyłam. Do moich uszu docierał tylko szum wody i obijanie
fal o brzeg. Zaczęłam poruszać strunami i śpiewać. Zapatrzyłam
się na szmaragdową taflę i słońce znikające za horyzontem.
Wszyscy jakby byli urzeczeni moim "talentem", w skupieniu
nasłuchiwali utworu. Chyba to zasługa Apolla i jego
błogosławieństwa.
Gitara
przypominała mi o starych, dobrych czasach. Kiedy z dziadkiem
siadaliśmy na sofie i uczył mnie akordów. Następnie brałam drugi
instrument i mu dogrywałam. Mama lubiła nas słuchać. Powtarzała,
że to polepsza smak robionych przez nią posiłków. W pamięci
pojawił się kolejny obraz. Te chwile, kiedy brałam gitarę i szłam
na ulicę. Najczęściej trafiali się zaciekawieni słuchacze, ale
często byłi nimi koledzy z mojej klasy, którzy lubili uprzykszać
mi życie. Mimo to miło się wspomina te chwile, uśmiechnęłam się
do siebie.
Zanim
się obejrzałam, zbliżał się koniec piosenki. Zaśpiewałam
ostatni wers utworu i po raz ostatni drgnęłam strunami. Zostałam
obdarzona owacjami na stojąco. Najbardziej byłam pod wrażeniem
pojemności płuc moich przyjaciół. Skąd oni znaleźli tyle siły
w gardłach, to tylko sam Zeus wie.
Po
zejściu ze sceny, przyszli... nie, wręcz zaatakowali mnie
uściskami. Pierwsza przecisnęła się mała Lucy, a do niej
dołączyła jej siostra i reszta paczki. Żałuję tylko, że Nico
nie doszedł do naszego grupowego uścisku. Niezapomniane uczucie
podduszania z miłości. Kocham ich.
Po
mnie byli kojeni, najczęściej dzieciaki od Apolla, ale zdarzali się
inni półbogowie: grupowa domku Demeter (kiedyś Sophie wspominała
o jej zdolnościach, czasem sama przyłapywałam ją, jak śpiewała
sadzonkom.), córka Iris- Alice, syn Nemezis i parę innych. Wszystko
skończyło się w okolicach północy. Wróciliśmy do swych domków.
-
Byłaś nieziemska!- jeszcze raz dostałam uścisk od Hazel.- Masz
piękny głos.
-
Dziękuję.- uśmiechnęłam się serdecznie.
Natchnęło
mnie na ogarnięcia łóżka, ale ta chęć szybko minęła. Nico
snuł się po pokoju w słuchawkach, a Hazel zajęła łazienkę,
więc musiałam chwilkę poczekać. W tym czasie w miarę możliwości
i ogarnęłam włosy. Zawsze po wysokim kucyku tak dziwnie mi
sterczą.
-
Dobra, łazienka już wolna.- powiedziała złotooka, wychodząc z
toalety.- Kto teraz?
-
To ja pójdę.- oznajmiłam, latając po pokoju i szukając piżamy.
Mam straszny bałagan. Schylałam się pod łóżkiem, kiedy
usłyszałam głos naszego brata.
-
Zaczekaj.
Wyprostowałam
się, ale przy okazji zaliczyłam guza na czubku głowy, ponieważ
solidnie rąbnęłam w obramowanie posłania. Gdy stanęłam prosto,
poczułam solidny, ale za razem delikatny objęcie bruneta.
-
Byłaś dzielna.- powiedział cicho, ale dało się go dobrze
usłyszeć.- Dobra robot, siostrzyczko.
Za
nim stała Hazel, najpierw zaskoczona kiwała głową, a potem
pokazała swój uśmiech. Odwzajemniłam uścisk i ukryłam twarz w
jego ramieniu. Po raz pierwszy usłyszałam od niego takie miłe
słowa, które znaczyły teraz więcej, niż brawa wszystkich herosów
na tym obozie razem wziętych.
------------------------------------------------------------
Dziękuje
za uwagę! :D
Pod
ostatnim postem zaskoczyła mnie (bardzo pozytywnie) liczba
komentarzy. Dziękuję, że jesteście ze mną! Serce rośnie z
każdym rozdziałem, który publikuję :')
Pozdrowionka
i do usłyszenia następnym razem!
Teddy
Ojejuuuu *-* "Byłaś dzielna"
OdpowiedzUsuńJejku jakie to słodkie :3
I uwielbiam Robina ^^ W sumie to uwielbiam wszystkich i trudno wybrać jedną czy dwie osoby, ale Angelę i Robina uwielbiam ^^
Iza
Świetne opowiadanie, będę wpadać tu częściej
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie dorisssblog.blogspot.com
Dzisiaj krótko (chyba zawsze tak jest :( ) bo sprawdzian nie zaczeka...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, zauważyłam tylko jakaś jedną literówkę. Hmm.. Riri... Jak to zarabiscie brzmi... O czym ja to? Jjjuuuu... Nie jednak nie pamiętam XD
Sorka za opóźnienie;*
Hej, nie wiedziałam, że nasza Angela tak utalentowana i mądra zarazem :D Świetna jest pod każdym względem :)
OdpowiedzUsuńHahahaha. Robin to jeden wielki oszust jest no :D Ale i tak go kocham *.*
Czekam na ciąg dalszy :)
Świetny rozdział nie mogłam po prostu powstrzymać uśmiechu. Jednak widział parę błędów pamiętaj, że jak piszesz dialog dajmy na to:
OdpowiedzUsuń- Byłam dziś w kinie - powiedziałam. Nie stawiaj kropki na końcu tam za kinie. Ok?
Ale naprawdę bardzo podobają mi się twoje opowiadania. Pozdrawiam i życzę dużo weny. O i jeżeli byś chciała przeczytać moje opowiadanie to zapraszam tu masz link:
http://witamwoboziepolkrwi.blogspot.com/
świetny rozdział <3 Czekam na następne :*
OdpowiedzUsuńhttp://gabrielle-fashion.blogspot.com/
Bardzo spodobał mi się twój blog, jest bardzo ciekawy ;* Polecono mi go, przeczytałam wszystko. Mam prośbę. Czy ktoś zna więcej podobnych blogów z opowiadaniami? Sama piszę http://piorkopiotrusiapana.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńi szukam więcej takich, bo dopiero zaczynam z blogowaniem. :)
Strasznie mi miło, że się spodobało :) linki do fajnych blogów dałam w komentarzu pod twoimi opowiadaniami ;)
Usuń