niedziela, 28 lutego 2016

Angelika i Obóz Herosów rozdział 24: "Burza mózgów, czyli Riri'ego boli myślenie"


 Hej Miski! :*
Po raz pierwszy trzymam się terminy! Brawo ja! 
Miałam ostatnio sporo weny, to ją wykorzystałam :D
Mam nadzieję, że się spodoba.
Miłego czytania! Rozdział 24 :)
---------------------------------
-Ok, postarajmy się tu odnaleźć, dobra? Czego szukamy?
- Czegokolwiek, dzięki czemu wyjedziemy z tej cholernej Hiszpanii, chyba jasne.
Przyjaciele rozprawiali nad tym, jak wydostać się z Walencji. Rankiem wyjechaliśmy z motelu. Pani, która robiła nam za wczorajszego tłumacza, podpowiedziała, jak najłatwiej się stąd przemieścić do Walencji, tam możemy popłynąć statkiem do Rzymu, bo do Grecji byłoby zdecydowanie dłużej, a stamtąd przeniesiemy się cieniem na wyspę, kiedy się dobrze zregeneruję.
- Nie denerwuj się, dobra? Damy radę, po prostu daj mi chwilę, niech mój instynkt zacznie działać.
- Nagle przestał?- wtrąciłam się z żartem.
- Nie wiem, jak wam to wyjaśnić. Czasem mam takie chwile, kiedy po prostu wiem, gdzie iść. Niestety, jak na złość, akurat teraz nic mi kurna nie idzie, aby się odnaleźć!
Roxi z impetem walnęła ręką o ławkę. Znajdowaliśmy się w parku, niedaleko jakiejś katedry z marmuru. Pieknie komponowała się z zielenią. Słońce świeciło dzisiaj wyjątkowo przyjemnie, to miejsce wydawało się naprawdę piękne. Porozmyślałabym nad tym dłużej, gdyby nie nasz problem.

Nigdzie nie mogliśmy znaleźć portu.
- Rozumiem, bo ja też tak czasem mam, ale bardzo rzadko. Mnie mamusia tak bardzo nie rozpieszcza.
Hekate jest boginią nie tylko magii, ale także dróg, dlatego czasem jej dzieci mają przebłyski jej umiejętności błyskawicznego znajdowania drogi, prawie tak, jak pies tropi swojego ulubionego listonosza.
- I akurat teraz żadne z was nie może nic rozkminić, w takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak zapytanie o drogę, w ogóle ktoś na ten pomysł wpadł, oprócz mnie?
- Cicho, faceci nie lubią się pytać o drogę!- odparł Robin, kręcąc głową.

Plusem tego miejsca było też to, że w południe dużo ludzi spacerowało tutaj, a to z dziećmi, a to z psami, co prawie na jedno wychodzi. Podeszliśmy do pana o nieco ciemnej karnacji i kruczoczarnych włosach. Ubrał się prawie, jak na lato, krótkie spodenki w kratkę, zielony podkoszulek. Guziki pod szyją były rozpięte, ukazując owłosioną klatę. Na nosie stylowe okulary i cały świat jest jego! Wyglądał na miejscowego. Zapytaliśmy gdzie jest port, wskazał nam, gdzie mamy iść.

Kiedy znaleźliśmy się na miejscu, zapłaciliśmy za rejs. Mieliśmy jeszcze dużo czasu na zwiedzenie tego malowniczego miasta, bądź na zjedzenie obiadu. Wybraliśmy drugą opcję, bo na szwendanie się nikt nie miał jakoś ochoty.

Przyjemny, ciepły wiatr mierzwił włosy, przynosząc różne zapachy: kwiatów, owoców, morza. Przeszliśmy się do knajpki, tam zamówiliśmy coś do jedzenia. Ja poprosiłam o rybę z frytkami, Roxy o grecką sałatkę, a Robin o sphagetti.
- Mamy bardzo dużo czasu. Ma ktoś jakieś pomysły, jak możemy go spędzić?- pyta chłopak, nawijając makaron na widelec.
Położyłam łokcie na blacie jasnego stolika i oparłam się, co pewnie nie wyglądało elegancko.
- Ja bym radziła teraz obgadać, co mamy zamiar robić dalej. Najpierw rejs, wysiadamy w Rzymie, tam przeniesiemy się na wyspę. Rozmawiamy z Apollel, a potem sprawa potoczy się, w zależności, czego się dowiemy.
- A przepowiednia? Zastanawialiście się nad nią?- spytała Roxy, pomijając sokiem swoją sałatkę.
A żeby to raz!- pomyślałam. Bardzo często się nad tym głowiłam, nawet udało mi się coś wyciągnać.
- Jasny jest pierwszy wers: "Wybierzesz się za ocean, bezbronnego boga odnajdziesz." Tu chodzi o Apolla, Chejron mówi, że nadal Zeus jest na niego wściekły za uznanie wyroczni, jako ludzką nastolatkę, dlatego nadal ma swoją karę. Tylko że coś musiało się zdecydowanie pogorszyć, skoro wszystkie jego dzieci nagle zachorowały w niewyjaśniony sposób.
- A drugi? "U boku syna bogini dróg i córki boga złodziei staniesz w wielkim okręgu."... nie brzmi zachęcająco.- Odparła przyjaciółka. Robin miał bardzo zamyślony wyraz twarzy, pewnie zastanawiał się nad nią już wcześniej.
- Co o tym myślisz Robin? Domyślasz się o jaki krąg chodzi?
- Nie mam zielonego pojęcia, mi się kręgi kojarzą z magią.
- Magiczne kręgi.- stwierdziła Roxy bez przekonania.
- Ale one są tworzone zawsze z jakiegoś konkretnego powodu. Najczęściej te powodu nie są przyjemnie, na przykład, jak ktoś jest uwięziony, albo coś poważniejszego, jak zabicie przeciwnika. Ale istnieje wielkie ryzyko korzystania z takich usług...
- Jasne, nie trzeba dwa razy powtarzać.- odparłam, próbując odganiać tą myśl jak najdalej od mojej pamięci.- Miejmy nadzieję, że to nie o to chodzi.
- No a dalej mamy "Co skradzione oddasz, lecz wielką stratę poniesiesz." i "Nie zatrzymasz bolesnych wspomnień biegu.", to mi się jeszcze bardziej nie podoba, nie wiem, jak wam.- skwitował zażenowany.
- Mi tak samo, to chyba jest dedykowane tylko dla ciebie, Angela.

Miała rację, to moja przepowiednia, a tamte linijki były pisane w liczbie pojedynczej, czyli skierowane tylko i wyłącznie do mnie. Ale co mam stracić? Nie mam już nic do stracenia!
- Teraz nie zajmujmy się tym, co jest jasne, dobra? Wiadomo, że mamy przesrane i nie trzeba sobie o tym dobitnie przypominać. Skupmy się na tym, co "skradzione", jak wynika z przepowiedni. Co może być skradzione i po co? I czyje to mogłoby być?
- Pewnie coś bardzo ważnego, pamiętam, jak kiedyś Percy mi opowiadał o incydencie z Piorunem należącym do Zeusa. Ciekawe o co tym razem poszło.
Roxy opowiedziała nam o zgubie Boga Olimpu, jak to się potoczyło
- Może to Apollo coś stracił? To by tłumaczyło te dziwne zachowania jego potomstwa.- odgadywałam, moje trybiki obracały się coraz szybciej, próbując poukładać to, jak puzzle.
- Ale kto by to ukradł?- zapytała Roxy, kończąc swoje danie.
Wierciłam się na krześle, ale z podekscytowania, a nie dlatego, że było niewygodne. Czułam, że jesteśmy coraz bliżej.
- Ktoś, komu zależałoby na konflikcie.

Prawdopodobnie wpadłam na pewien trop, ale obawiałam się z nim podzielić z resztą moich towarzyszy. Może dlatego, że nie chciałam potwierdzać najgorszego. W końcu jednak się odważyłam i opowiedziałam o moich spostrzeżeniach.
- To może być mój ojciec.- przerwałam ciszę, dzięki której mogliśmy przyswoić poprzednie informacje.
- Hades?- zmarszczyła czoło Roxy.
- To by miało sens.- stwierdził syn Hekate.- Te duchy w obozie nie mogą być przypadkiem, to musi mieć jakiś związek.
Przemilczałam, czyli jednak miałam rację. Wolałam się pomylić, tak, jak często mi się to przytrafia. Jednak w głębi miałam nadzieję, że to wszystko nie jest prawdą.

Ale czemu mi tak na prawdę zależy? Nawet nigdy go nie widziałam na oczy, a teraz chcę, aby był niewinny? To nie ma sensu! Po co mi świadomość jego niewinności? Po to, aby poczuć się lepiej?
- A co, jeśli dzieci Apolla wiedzą?- wypaliłam ni z tego ni z owego.
- Co?
- Co jest tym „skradzionym”! Może są nieuruchomione, bo ktoś nie chce, aby prawda wyszła na jaw?
- Myślisz, że ktoś zaplanował ich chorobę?- zapytał siedzący naprzeciwko syn Hekate.
- Może oni wiedzą, ale ktoś chce, abyśmy my się nie dowiedzieli?
Zaczęłam wyrzucać to, co mi myśli przynosiły. Coraz bardziej się nakręcałam.
- Czy ja wiem.- powiedziała szatynka.- Nie jestem do końca przekonana.
- To nie była normalna choroba, Roxy.- odparłam surowo.- To „coś” jadło ich energię, czułam, jak tracą swoją moc, daną od Apolla. Tu musi o coś chodzić. To nie przypadek.
Robin postanowił przerwać tą zażartą dyskusję.
- W porządku, na razie na tym zakończmy, mamy jeszcze 4 i pół godziny, możemy gdzieś się przejść. Mnie już łeb pęka od myślenia.
- Wiemy, Riri, to dla ciebie zbyt dużo.- poklepałam go z troską po ramieniu i wstaliśmy.
Poszliśmy na spacer, ani jednej chmurki na niebie. Potem gdzieś sobie usiedliśmy, aby odpocząć po tej wyczerpującej czynności, jaką jest, drodzy państwa, chodzenie. Nie mieliśmy ochoty na zwiedzanie, każdy chciał już stąd odpłynąć. Doszliśmy do wniosku, że prawie każde miejsce jest takie same, nawet ta ławka, na której usiedliśmy była łudząco podobna do te, na której siedzieliśmy wcześniej.
- Nie wiem, czy pływanie jest dobrym pomysłem.- stwierdził niechętnie Robin.- To długo zejdzie.
- To i tak najlepsza opcja. Może długo zejdzie, ale dłużej zszedłby mój odpoczynek, aby znowu móc się przenosić cieniem. Żałuję, że nie ma Nico, on lepiej przeszkolił swoje moce. Na dodatek na morzu istnieje mniejsze prawdopodobieństwo, że coś nas zaatakuje, czyli nie będziemy tracić siły ani czasu na te wszystkie pieprzone walki.
- Jesteś tego taka pewna?- pyta z sarkazmem chłopak.
Nie byłam pewna, zapomniałam, że Robin jest pieprzonym realistą i musi wszystko popsuć swoim praktycznym myśleniem. Gdyby się tak zastanowić, to walka na pokładzie samolotu nie jest niczym pospolitym czy normalnym. Bo niby kiedy ostatnio biliście się ze wściekłymi stewardessami nie licząc bitwy o darmowe orzeszki i napoje? Pewnie nigdy.
- Dobrze, wcale nie mamy pewności co może nas spotkać, ale bądźmy dobrej myśli. Chociaż ten jeden raz!- przerwała córka Hermesa.
Potem przypomniałam sobie o tym, co powiedział mi Austin. Opowiedział mi o ich spotkaniu. Poznali się właśnie na statku w drodze do Stanów Zjednoczonych. On pewnie nie chce płynąć, bo boi się nawrotu wspomnień, ale nie! On przecież o niczym nie powie.

                                   * * *

Już pierwszego dnia rejsu musiało być coś nie tak? Musiało?!
- Dawno ciebie nie widziałem, siostro.- powiedział chłopak w wieku studenta.

To był brat Roxy. Powód, aby ścigać nas przez całą Zachodnią Europę z powodu popełnienia przestępstwa.

2 komentarze:

  1. Byłam zdziwiona że dodałaś rozdział na czas :D jestem cholernie ciekawa o co chodzi z bratem Roxy :3 I co dalej!
    Jeszcze raz serdecznie gratuluję talentu
    trzymaj się ;) i nie przejmuj zapaleniem terminu o parę dni - mas przecież też swoje życie :D
    Pozdrawiam gorąco
    Iza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Ja też się zazkoczyłam swoją punktualnością!
      Możliwe, że w następny weekend też coś będzie :)

      Usuń